poniedziałek, 12 maja 2014

91. Are you ready?

CZĘŚĆ PIERWSZA

OCZAMI RIKERA
Lubię ganiać po sklepach, ale tym razem było beznadziejnie. Bolał mnie tyłek, ciasto się skończyło, a Lau smętnie wpatrywała w lustro.
- To bez sensu. Sukienka mi humoru nie poprawi - wymruczała.
- Pieprzę to! Jestem głodny! - jęknąłem - Bierz tą drugą w numerze Van i idziemy!
- Ty byś tylko jadł, Riker! Będziesz gruby!
- Pfft! Może się nie domyślą. Powiem, że to mięśnie - posłałem dziewczynie uśmiech.
- Dieta z efektem jednorożca, co?
- Huh?
- Vanessa raz się odchudzała, a zamiast zmienić rozmiar na mniejszy, przytyła cztery kilo - chichotała.
- Kiedy?
- Zaraz po tym, jak odkryła, że jej się podobasz - wzruszyła ramionami - A co?
- Nie, nic. Pomożesz mi z jedną rzeczą?
Czas podziękować mojej Ness. Wprawdzie nie mam idei, jak to zrobić, ale coś wymyślę. Zacznijmy od tego, że...
- Pass Me By! - wydarłem się na cały regulator.
Przyciągnąłem tym uwagę ochrony. Dwóch wysokich mężczyzn podeszło bliżej. Wparowałem do przymierzalni, za co Lau strzeliła mnie w łeb. Boże, co za różnica? I tak jest w bieliźnie! Zresztą nie patrzę, od tego mam Va... aa, nie ważne.
- Sorry, sorry. Gotowa?

*Godzinę później*
Po powrocie wpadłem do pokoju z nadzieją, że zastanę laptop na swoim miejscu. Zamiast tego zobaczyłem Ally i Mel siedzące bez opieki obok łóżka. Tracę wiarę w moich braci. Co za dekle!
Nagle do pokoju wparował Ry z wielkim miśkiem, butelką mleka i psem. Zaraz... PSEM?!
- Skąd ty go wziąłeś? - burknąłem.
- No wiesz... Allysia chciała pieska, to pobiegłem do zoologicznego. Rocky miał ich pilnować - wzruszył ramionami.
- Kupiłeś psa?!
Biszkoptowy szczeniak podbiegł go dziewczynek, więc szybko zabrałem je na ręce.
- Masz dziesięć minut na oddanie go, Młody. Nie możemy sobie pozwolić na psa - westchnąłem - Jest uroczy, ale...
- Odkup go ode mnie - zaproponował.
- Co?
- Dasz go Van - posłał mi spojrzenie typu "Ogarnij się wreszcie i zrozum!".
- Ona chociaż lubi psy? - spytałem zrezygnowany.
- Tak, zawsze chciała labradorka. Dwieście dolców i jest twój - uśmiech biznesmena. Typowy dla RyRy'a.
Wyciągnąłem pieniądze z kieszeni, po czym wręczyłem blondynowi. Odebrał ode mnie najmłodsze z Lynchów, a w zasadzie Lynch i Mitchell. Zostałem sam z prezentem idealnym, który akurat gryzł poduszkę.

----
Taak, wiem, długo nie było rozdziału. Bardzo przepraszam, ale mam dużo nauki :c Do tego nowy (stary) blog xD rikessa-without-words.blogspot.com Planuję dodać kilka rozdziałów na zawieszone w najbliższym czasie :D