OCZAMI LAURY
Obudziłam się na kolanach Rossa. Posłał mi ciepły uśmiech, a jego oczy zabłysły.
-Co się tak patrzysz?-zachichotałam.
-Lauro Marie Marano, pójdziesz ze mną na randkę?
-Pewnie-odparłam i pocałowałam chłopaka w policzek.
Pobiegłam do domu. Miałam godzinę na umycie się, wybranie jakiejś ładnej sukienki, zrobienie fryzury. Z pomocą Van podkręciłam włosy i zarzuciłam je na lewą stronę. Siostra chwilę grzebała w mojej szafie i w końcu wyciągnęła pastelową różową sukienkę. Sięgała przed kolana, była lekka. Nie chciałam wyglądać zbyt elegancko. Ross nie powiedział dokąd mnie zabiera. Ubrałam się i stanęłam przed lustrem. Vanessa położyła mi ręce na ramionach.
-Pięknie wyglądasz, siostrzyczko.
Zostało kilkanaście minut. Założyłam na nogi niebieskie koturny, również pastelowe. Dzwonek do drzwi przerwał panującą ciszę. Otworzyłam je i ujrzałam mojego chłopaka z bukietem kremowych róż. Ness zawołała nas do domu by zrobić zdjęcie.
-Serio, Van? Serio?-zaśmiałam się.
-Musicie mieć co wspominać jak już będziecie małżeństwem-teatralnie wzruszyła ramionami i również zaczęła się śmiać-Pewnie Delly już planuje ślub.
Kiedy siostra wypstrykała się do woli, wyszliśmy wreszcie na ulicę. Blondasek objął mnie ramieniem.
OCZAMI ROSSA
Wpadłem na dość głupi pomysł mający na celu rozbawienie Lau. Stanąłem przed nią i nagle klęknąłem.
-Wyjdziesz za mnie?-spytałem z poważną miną.
Brunetkę zamurowało, a ja ledwo powstrzymywałem się od śmiechu. Jakaś dziewczyna zdążyła zrobić nam zdjęcie o czym nie mieliśmy pojęcia.
-Żartujesz, prawda?-zachichotała.
-A co? Nie chcesz żebym ci się kiedyś oświadczył?-udawałem obrażonego ale po chwili wybuchnąłem śmiechem.
Na miejsce dotarliśmy po godzinie. Lau była wyraźnie zaskoczona obrotem sprawy. Nawet nie podejrzewała, że mogę ją zabrać nad jezioro.
-Tu jest pięknie!-westchnęła.
Ściągnąłem koszulkę i biegiem ruszyłem pomostem. Odbiłem się na jego końcu by w stylu "na bombę" pokonać odległość dzielącą mnie od wody.
Brunetka ściągnęła buty i podeszła do krawędzi.
-Za ładną masz tą sukienkę, bo bym cię wciągnął-na mojej twarzy wykwitł zaczepny uśmiech.
-Pff. Spróbuj tylko!-odparła, mierząc mnie zadziornym spojrzeniem.
Skoro chcesz to czemu nie? Biedna dziewczyna.
-Chociaż pomóż mi wyjść-poprosiłem, robiąc słodkie oczka.
Na nią to i tak nie działało, do tego chyba załapała o co chodzi. Po kilku sekundach niepewnie wyciągnęła ręce. Szybko ją złapałem i wciągnąłem do wody.
-Ross!-jęknęła-Ta sukienka po wysuszeniu będzie bardziej pasowała na ciebie, niż na mnie!
OCZAMI LAURY
Wbrew pozorom nie byłam zła na mojego blondaska. Zbliżyłam się by go pocałować ale ktoś krzyknął i wszystko zepsuł. Odwróciliśmy głowy. Ta dziewczyna z parku! Kipiałam ze złości. Rossy zasłonił mnie na wszelki wypadek.
-Już mnie zdradzasz, kochanie?-spytała tamta zołza-Przecież się kochamy!
-Tak, tak. Chciałabyś-zakpił z niej brązowooki.
Zrobiła to samo co ja wcześniej - wyciągnęła ręce. Ross złapał ją mocno za nadgarstki i szarpnął. Zleciała z pomostu z okropnym piskiem. Zaskoczyło mnie działanie siedemnastolatka, mimo wszystko nie protestowałam.
-Wyglądasz jak szczur wodny-zaśmiał się-I nigdy więcej nie tykaj mojej dziewczyny bo tego pożałujesz.
Przyciągnęłam chłopaka do siebie i spojrzałam mu prosto w oczy.
-To było trochę chamskie-stwierdziłam.
-Nie mówiłem, że zawsze jestem grzeczny-zrobił "brewki".
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Całkowicie ignorując tamtą laskę objęłam blondyna rękami i wpiłam się w jego ciepłe usta. Odwzajemnił pocałunek. Nie wiem, kiedy w naszych sercach zapłonęła iskierka, ale teraz to było już ognisko. Tak gorące, że nikt nie dałby rady podejść i go zgasić.
OCZAMI ROSSA
Oderwaliśmy się od siebie po paru minutach. Carter cały czas próbowała wygramolić się na brzeg. Pierwszy wyskoczyłem z wody by zaraz pomóc Lau. Na mój telefon przyszedł SMS.
Brat, serio? Żenić się chcesz? Rocky.
Pokazałem wiadomość brunetce i zaraz odpisałem.
Cooo? Ogarnij się, przecież nawet pełnoletni nie jestem.
W odpowiedzi otrzymałem zdjęcie, na którym klęczę przed moją dziewczyną. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Jesteśmy w internecie!-krzyknęliśmy jednocześnie.
Bynajmniej, nie była to zbyt radosna wiadomość. W końcu...