środa, 30 października 2013

XXXVIII. You are stupid, Rocky!

OCZAMI RIKERA
Przeniosłem Nessę do mojego pokoju i przykryłem ją kocem. Sam nie miałem zamiaru zasypiać. Wolałem się na nią pogapić. Wyglądała niewinnie i słodko.
-Dziękuję, że jesteś-szepnęła, otwierając oczy.
-To ty nie śpisz?-spytałem z niedowierzaniem.
-Pewnie, że nie. Następnym razem nie gadaj głupot po drodze-zaśmiała się.
-Oszustka-spaliłem buraka.
Przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała w policzek. Przeczesałem ręką jej włosy, na co uśmiechnęła się szeroko.
-Chcesz obejrzeć jakiś film? Może horror?-zaproponowałem.
-W sumie to mi obojętne-odparła-Równie dobrze możemy porozmawiać.
Usiadłem po turecku obok szatynki i czekałem, aż coś powie.
-Ciekawe, czy Ross i Lau będą mieć upragnioną córeczkę i jak jej dadzą na drugie imię?
-Allyson Rydel lub Allyson Vanessa-odparłem bez chwili zawahania.
-A co z nazwiskiem?
-Tego to ja nie wiem, ale mogliby wziąść ślub. Dawno nie byłem na żadnym weselu, a Delly i Ell nawet za kasę nie chcą się chajtnąć.
Nessa wybuchnęła śmiechem i prawie spadła z łóżka. W porę złapałem ją za ramię. Spojrzała mi prosto w oczy. Chciałem ją pocałować, ale nie byłem pewien co do jej reakcji.
-Znowu nie możesz się powstrzymać, Rikuś?-wymruczała mi do ucha.
-Robisz to specjalnie!-burknąłem.
-Owszem-odparła z zawadiackim uśmiechem.
Objąłem ją w pasie, przejechałem nosem po jej policzku i na końcu namiętnie pocałowałem. Nie protestowała. Przerwaliśmy dopiero po kilki minutach, kiedy do pokoju wpadli Ross z Laurą. Huh, zawsze ktoś musi zepsuć fajne chwile. Najczęściej to ja, ale najwyraźniej mój braciszek też ma do tego skłonności.
-Oo... Widzę, że ciekawie było. Nieważne. Rydel, Ell, Rocky i Ryland mają niespodziankę-obwieścił blondyn.
Laura chowała się za nim. Od czasu wypadku w kinie wyraźnie mnie unikała. Nie dziwię się.

OCZAMI RYDEL
-Chodźcie wreszcie!-krzyknęłam.
Siedzieliśmy na kanapie z dwoma paczkami na kolanach i jeszcze dwiema niespodziankami, póki co niematerialnymi. Rocky'ego nosiło. Tupał nogą, kręcił się i sprawdzał wiadomości co minutę.
-Owsiki masz, co?-zaśmiałam się.
Kiedy już zeszli, spojrzałam porozumiewawczo na Ellingtona.
-No więc...-zaczął.
-...to dla ciebie, Lau-dokończyłam, a Ryland rzucił jej paczuszkę.
-I jeszcze...-ponownie odezwał się nasz przyjaciel.
-...coś dla Nessy-prezent powędrował do dwudziestolatki-A na koniec mamy wiadomość i propozycję.
Cała czwórka spojrzała na mnie pytająco. Ellington usiadł obok i objął mnie ramieniem.
-Bierzemy ślub-ogłosił.
Rossowi, Laurze i Van opadły szczęki, a Riker klasnął w dłonie.
-Wreszcie!-krzyknął z radości.
-To żart-zgasiłam go-Po pierwsze: święta spędzimy u dziadków.
-Po drugie: Lau "niedługo" urodzi i nie wyobrażamy sobie, żeby sama siedziała nad dzieckiem o trzeciej. Rossiu, musisz z nią zamieszkać. Ale was nie zostawimy. Widzieliście ten duży dom na początku ulicy? Jest na sprzedaż i możemy się do niego wprowadzić-powiedział Rocky po czym zerwał się z fotela i wybiegł z domu.
-A temu co?-spytał Rik.
-Leci do Mai. Będą wybierać imię dla dziecka-wytłumaczyłam.
Ross i Laura wyraźnie cieszyli się z wizji przeprowadzki. Tam było genialnie! Tyle pokoi, kilka łazienek, przeogromny salon... Cena też nie mała, ale ze sprzedaży obu domów i oszczędności spokojnie by starczyło i jeszcze sporo zostało.
-Więc?-niecierpliwił się szesnastolatek.
-To nie najgorszy pomysł-stwierdziła Nessa.

OCZAMI MAI
Siedziałam na kanapie i oglądałam jakiś dziwny film. Znowu czułam się okropnie i nie miałam na nic ochoty. Wzdrygnęłam się, kiedy do domu wpadł Rocky.
-Jestem!-oznajmił, uśmiechając się.
-Słyszałam-odparłam zirytowana-Możesz nie demolować mi domu?
Wywrócił oczami, na co zmierzyłam go morderczym spojrzeniem.
-Hormony ci buzują-zaśmiał się.
Westchnęłam ciężko i dotchnęłam ręką brzucha.
-Masz tatę debila-stwierdziłam.
-No hej!
-No siema!-zachichotałam.
-Mistrzyni ściętej riposty-odgryzł się.
-Powiedział Rocky Lynch, który nie umie sam zrobić jajecznicy.
-Powiedziała Maia Mitchell, która kocha Rocky'ego Lyncha.
-Nie dam się podpuścić, czubku-pokazałam mu język.
Usiadł na kanapie i pocałował mnie na powitanie w policzek. Jeszcze niedawno robił to, żeby mi dogryźć... A teraz wszystko jest inaczej.
-Wybierzemy imię?-spytał.
-Tak. Dla dziewczynki może...

----------
W następnym rozdziale dowiecie się, które z imion najbardziej przypadły mi do gustu. Ankiety jeszcze otwarte :) Dziękuję za ponad 15 tysięcy wejść i tyle komentarzy :) Jesteście świetni! <3

poniedziałek, 28 października 2013

XXXVII. You stole my heart.

*2 września*

OCZAMI ROSSA
Stałem przed lustrem w beznadziejnym garniturze. Pierwszy dzień szkoły zapowiadał się okropnie.
-Deeeellyyyy, błagam!-jęknąłem.
-Przykro mi. Musisz jakoś wyglądać-uśmiechnęła się.
Biedna, nie zdaje sobie sprawy z tego, że i tak po drodze wydrę dziurę w tych głupich gaciach.
-Ani się waż!-przejrzała mnie.
Wywaliłem oczami. Rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zbiegłem na dół i otworzyłem je.
-Cze... Wow! Jak ty pięknie wyglądasz!-otworzyłem usta ze zdumienia.
Lau pocałowała mnie w policzek. Wziąłem ją pod rękę i ruszyliśmy w stronę szkoły. Przed nią czekał mój przyjaciel Calum, który w zasadzie dawno zakończył edukację w liceum, ale jednak tutaj był. Obok niego stała Raini. Skleiliśmy z rudowłosym żółwika. Lau wdała się w rozmowę z szatynką.
-Czemu od paru tygodni nie idzie się z tobą skontaktować?-spytał z wyrzutem.
-Dużo się działo, parę razy odwiedziliśmy szpital, ale bez wahania powiem, że to najlepsze wakacje w moim życiu.
-Nie dziwię się. Poznałeś śliczną dziewczynę, Ross.
-Tak. To jedna z trzech najważniejszych w moim życiu.
-Czyli?-spytał.
-Laura, Ally i Rydel.
-A kto to Ally?
-Moja córeczka. Albo synek. Tego jeszcze nie wiemy-zaśmiałem się.
Calum wytrzeszczył oczy. Jego spojrzenie mówiło "Nabijasz się ze mnie?".
-Nie znamy się długo, ale ukradła moje serce. Na urodzinach Delly spiliśmy się i samo wyszło-przeczesałem włosy ręką.
-Macie po siedemnaście lat!
-Mówisz jak moja mama-stwierdziłem.
-Dziwię się, że Rydel jeszcze cię nie rozniosła, Ross.
Westchnąłem ciężko i wróciłem do dziewczyn. Wyglądało na to, że się polubiły. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Zadzwonił dzwonek więc pożegnaliśmy się i ruszyliśmy na apel. Myślałem, że szlag mnie trafi jak zobaczyłem Carter. Do tego przy mojej klasie.
-Cholerka-powiedziała szybko Laura.
-No. Cholera jasna, no!-wydarłem się, podskakując z całym impetem do góry.
-Miło cię znów widzieć, Lynch. Zechcesz wpaść do mojego gabinetu?-usłyszałem głos pani dyrektor.
-Przepraszam za niego-szepnęła przymilnie Laura-To już się nie powtórzy, naprawdę.
O dziwo, kobieta uległa. Zmierzyła mnie tylko krytycznym spojrzeniem i odeszła. Przybiliśmy piątkę.
-Nieźle-powiedziałem z aprobatą.
-Lynch, gdybym się nie podlizywała, to zostałybyśmy z moją byłą dyrektorką "przyjaciółkami"-zaśmiała się.
-Myślałem, że jesteś grzeczna i nieśmiała-palnąłem.
-Bo jestem-pocałowała mnie w policzek-Ale ktoś ci musiał tyłek uratować.

OCZAMI VANESSY
Po zjedzeniu śniadania uświadomiłam sobie, co dziś za dzień. Momentalnie do oczu napłynęły mi łzy. Delly, Ella, Mai, Rocky'ego ani Rylanda nie było w domu. Ponoć mieli zrobić nam niespodziankę. Jedyna osoba, do której mogłam się udać to Riker. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Chłopak siedział na chodniku. Na mój widok uśmiechnął się szeroko. Potruchtałam do niego.
-Cześć, Rik.
Klapnęłam obok, wbijając wzrok w jakiegoś chwasta.
-Co się stało?-spytał z troską.
-Chcesz mnie przytulić?
-Zawsze-odparł.
Ciepło bijące od blondyna znacznie poprawiło mi humor. Zaczął głaskać mnie po włosach.
-Moi rodzice... Rok temu zginęli w wypadku samochodowym. Laura była wtedy chora i siedziała ze mną w domu-opowiedziałam.
-Nie umiem pocieszać-uśmiechnął się rozbrajająco-Ale mogę ci za to powiedzieć, że cię bardzo kocham, a twoi rodzice byli szczęściarzami, że mieli tak wspaniałą córkę.
-Też cię kocham, ale próbujesz odebrać to, co najważniejsze dla mnie i dla Lau.
-Przepraszam, Nessa.
Zdążyłam zauważyć, że moja siostra nieco się go boi od czasu ostatniego pobytu w szpitalu, a to znacznie utrudniało podjęcie decyzji. Niezależnie od tego, jakim jest palantem... kocham go. Nawet baardzo. Tylko czy będzie w stanie się uspokoić? Warto się przekonać? Mogę dużo stracić.
-Mówiłaś, że za mnie wyjdziesz-przypomniał.
-Jaja sobie robisz? Zastanawiam się, czy dać ci drugą szansę, a ty o ślubie myślisz?
-Nie śpieszy mi się. Czekałem na ciebie całe życie więc mogę poczekać jeszcze parę lat.
Skąd on bierze te teksty? Naoglądał się komedii romantycznych? Przymknęłam oczy i wsłuchałam się w bicie jego serca.
-Dum, dum, dum!-zaśmiał się.
Swoją drogą, ładnie pachniał. W takich warunkach mogłabym zasnąć. Po kilku minutach odpłynęłam. On, jak mniemam, cieszył się jak dzieciak bo pewnie myślał, że mu ufam. To działa tylko u Laury.

sobota, 26 października 2013

XXXVI. I'm in love with stupid guy?

OCZAMI MAI
Przybliżyłam się do chłopaka i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Rocky?
-Maia-zaśmiał się, obejmując mnie w pasie.
Dreszcz przeszedł mi po plecach. Nasze czoła się zetknęły. Gwałtownie wstałam, ale nie odpuścił. Wpił się w moje usta, na co zrobiłam krok w tył. Nie wiem, co mu strzeliło do łba. Wpadliśmy na firankę, zrywając przy okazji karnisz. Cholera jasna! Odepchnęłam bruneta i usiadłam na ziemi.
-Podobno za mną nie przepadasz, Rocky.
-Um...
-Masz to naprawić-rzuciłam obojętnie.
Już miał zacząć protestować, ale w spotkaniu z moim spojrzeniem uległ. Huh, Lynchowie muszą niszczyć wszystko, czego się dotkną? Nie wiedziałam, co mam myśleć o pocałunku. Spojrzałam na bruneta. Problem w tym, że jeszcze niedawno nie pałał radością na mój widok. Co on w końcu czuje? I co ja czuję? Dobre pytanie. Rocky przypadkowo zarzucił na siebie firankę i nie mógł jej ściągnąć. Pociągnęłam za jeden koniec, tym samym uwalniając go z objęć materiałowego potwora.
-Palancie, co ty wyprawiasz?-zaśmiałam się.
Wzruszył ramionami i oznajmił, że wychodzi do sklepu po jakieś badziewie, które mu będzie potrzebne. Położyłam się na kanapie i próbowałam zasnąć. Guzik z tego. Zbyt wiele myśli kłębiło się w mojej głowie. Jak to będzie teraz wyglądać? Nasza dwójka parą? Haha, nie. Powodzenia życzę tym, którzy próbowaliby nas zeswatać. Przecież to niemożliwe. Niemożliwe. Cholera, no. Nie kocham tego głupka. Nie kocham, nie kocham. Wpatrywałam się tępo w drzwi, póki ich nie otworzył.
-Nie kocham cię, głupku!-krzyknęłam odruchowo.
Wybuchnął śmiechem i podszedł do mnie, siadając obok.
-Wierzysz w to?-wymruczał.
-Chrzanić takie życie! Wszyscy mądrzejsi ode mnie! Skąd wiesz, co czuję?-wybuchnęłam-Szlag by cię trafił, Lynch.
-A co czujesz?-spytał cwanie.

OCZAMI VANESSY
Obudziłam się dość późno, bo o dziesiątej. Ledwo otworzyłam oczy, a już zdążyłam się zorientować, że coś jest nie tak. To nie mój pokój! Gwałtownie zerwałam się z łóżka, potykając o gitarę.
-Riker!-wrzasnęłam.
Po wejściu do pokoju parsknął głośnym śmiechem.
-Co ja tu robię?-spytałam.
-Stoisz-odparł luźno-Przeniosłem cię z dołu.
-Ugh! Daj mi wreszciec spokój!
-Kocham cię.
-Co z tego?-mruknęłam podirytowana-Robisz wszystko żebym ja ciebie przestała kochać.
-Czyli nadal mnie kochasz-uśmiechnął się rozbrajająco.
-Szlag by cię trafił! Wszystko psujesz!-jęknęłam.
-Czyli...-zaczął z nadzieją.
-Nie masz co liczyć na kolejną szansę-skończyłam.
Pewnym krokiem opuściłam dom Lynchów, szukając w telefonie numeru do siostry. Odebrała po paru sekundach.
-Wracajcie, proszę.
-Jesteśmy na plaży. Po za tym mamy wrócić dopiero jutro-odpowiedziała.
-Dobra, dam radę-odparłam ze zrezygnowaniem.
-A co się dzieje?
-Riker się przyczepił. O wilku mowa. Muszę kończyć. Kocham cię, Lau.
Schowałam komórkę do kieszeni i zmierzyłam blondyna wzrokiem typu "Nie możesz sobie iść?". Chwycił mój podbródek i chciał mnie pocałować, ale się uchyliłam.
-Nie mam już do ciebie siły, Riker-westchnęłam ciężko, siadając na chodniku-Wszystko się dzieje za szybko.
-Przytulić cię? Wiem, że tego chcesz-zaśmiał się, rozkładając ręce.
-No, chodź.

--------
Dziewczyny chyba czytają sobie w myślach, bo walą tymi samymi tekstami. W następnym rozdziale prawdopodobnie dowiecie się, co Laura zrobi w pierwszym dniu szkoły i z kim będzie chodzić do klasy. :)

piątek, 25 października 2013

XXXV. What's up?

OCZAMI LAURY
... Delly z bagażem.
-Uh, na mnie też nakrzyczała za to, że was nie pilnowałam-wytłumaczyła.
Zaprosiłam ją do środka. Była bardzo zaskoczona wielkością pokoiku.
-W piątkę się nie zmieścimy-westchnęłam.
-Będziecie mieć bliźniaczki?-Rydel opadła szczęka.
-Nie-zaśmiałam się-Ja, ty, Ross, Ally i żuk.
-Ally? Śliczne imię-rozmażyła się moja przyjaciółka-Czekaj... JAK TO ŻUK?
-Tak to-wskazałam palcem na robaka.
-Boże, jaki wielki!-odparła zdegustowana blondynka.
Ross przetarł oczy i usiadł, podpierając się rękami. Jego włosy były roztrzepane na wszystkie strony, a oczy podkrążone.
-Wyspałeś się, śpiąca królewno?-zakpiłam.
-Pewnie. A ty?-widocznie nie załapał.
-Ja nie. Rozpychałeś się i zagarnąłeś całą kołdrę.
Obdarzył mnie przepraszającym spojrzeniem i nawet chciał mi ją oddać. Zupełnie jakbym jej teraz potrzebowała. Pocałowałam go w policzek.
-Oo, siostra!-ucieszył się.
-Ja-odparła.
-To my też-dodałam.
-Idziemy na plażę, laski?-Rossy dwukrotnie poruszył brwiami.
Trzeba przyznać, że jest rozbrajający. Wybuchnęłyśmy śmiechem.

OCZAMI ROSSA
Plaża znajdowała się wyjątkowo blisko i to był chyba jedyny plus hotelu, w którym mieszkaliśmy. Dziewczyny rozłożyły ręcznik, a ja pobiegłem do wody. Samemu to jednak trochę głupio więc wróciłem na brzeg po krótkim czasie.
-Co robicie?-spytałem.
Nie odpowiadały więc założyłem, że śpią. Albo się opalają. Albo są obrażone. Tylko o co? Klapnąłem na piasku. Dwa maluchy uciekały rodzicom, rozchlapując wodę. Kiedyś ja będę biegał za Allyson lub Shorem. Bardzo chciałbym mieć córeczkę. Tak śliczną jak Laura, tak upartą jak Nessa, o tak pięknym uśmiechu jaki ma Delly (Lau ma równie cudowny, ale coś po cioci Ally musi odziedziczyć). Synek byłby pewnie idealnym odbiciem Rikera, Rylanda albo Rocky'ego. W każdym bądź razie któregoś z nich. Już niedługo o wszystkim się przekonamy.
-Ross!-krzyknęła Laura.
Byłem w swoim świecie, nic do mnie nie dochodziło. Przed oczami miałem małą, uśmiechniętą bruneteczkę o blond końcówkach włosów. Nawet w nocy mi się śniła. Leżała w wózeczku, a Lau pokazywała jej pluszowego delfinka. To jeden z najfajniejszych snów jakie kiedykolwiek miałem. Martwiła mnie tylko szkoła. Wiem, jakie są dziewczyny, które do niej chodzą. W większości to puste, głupie i pyskate lalki. Gdyby dowiedziały się o ciąży Lau... Uh, nie pozwolę im jej zranić. Nigdy. Na ziemię ściągnęło mnie wiaderko lodowatej wody.
-Laura!-krzyknąłem z wyrzutem.
-Mogłeś odpowiedzieć-wzruszyła ramionami.
Potrząsnąłem głową i wyciągnąłem telefon z kieszeni. Nieoczekiwanie otrzymałem SMS od... Carter. Podejrzane.
"Bardzo was przepraszam. Wiem, że nie uwierzycie, ale to szczere."
Um... Trudno uwierzyć, to fakt. Pokazałem wiadomość dziewczynom. Zaniemówiły. Stwierdziliśmy, że lepiej nie odpisywać. A jeśli już to nawet nie wiem, co.

OCZAMI MAI
Nagle zrobiło mi się koszmarnie niedobrze. Ledwo stałam na nogach, po za tym bałam się o ciążę. Mieszkałam sama, jedyną deską ratunku był Rocky. Z radości nie skakałam, wybierając numer do chłopaka.
-Tak?-odezwał się po minucie.
-Mógłbyś przyjść? Szybko-poprosiłam.
-Tak, dla ciebie wszystko.
To dziś pierwszy kwietnia? On jeszcze nigdy w życiu nie był dla mnie taki miły. Usiadłam na kanapie, oczekując jego przyjścia. Drzwi były otwarte o czym szybko się przekonał.
-Co się dzieje?-spytał z troską.
-Źle się czuję, Rocky.
-Zrobić ci herbatę czy idziemy do szpitala?
-Herbatę-odparłam z wdzięcznością.
Jakoś tak wyszło, że po wypiciu napoju zaczęliśmy rozmawiać. Przeprosił mnie, a potem... Potem było dość ciekawie.

czwartek, 24 października 2013

XXXIV. Get out!

OCZAMI ROSSA
-Czyli się nie cieszysz?-spytałem.
-Dziecko drogie, masz siedemnaście lat!-krzyknęła.
Bez słowa odwróciłem się, złapałem Laurę za rękę i pociągnąłem ją za sobą. Nie protestowała, w głębi duszy pewnie nawet się cieszyła. Stanąłem dopiero przy ławce. Usiedliśmy.
-Przepraszam za nią-powiedziałem.
-Nic się nie stało-posłała mi uśmiech-Co teraz?
-Niedaleko jest hotel-odparłem.
Nie wierzyłem, że własna mama mi to zrobiła. Powinna wspierać, a nie krzyczeć. Zresztą czy to wina Laury, że jest w ciąży? Mój telefon się rozdzwonił. Brunetka była wyraźnie zaskoczona tym, że na dzwonek ustawiłem jej "Shine". Bardzo lubiłem tą piosenkę. Na wyświetlaczu pokazał się numer Rydel. Odebrałem.
-Czego?-warknąłem.
-Co ty odstawiasz?-odpowiedziała niezadowolona.
-Nic. Nie wrócimy na noc.
Wepchnąłem telefon do kieszeni i spojrzałem na Lau.

OCZAMI VANESSY
Ruszyłam w stronę pokoju Rydel. Riker przyparł mnie do ściany zanim zdążyłam otworzyć drzwi.
-Puszczaj!-rozkazałam.
-Niby czemu?
Ooo, droczyć się chce. No i bardzo dobrze. Spojrzałam mu prosto w oczy, uśmiechając się najpiękniej, jak tylko potrafiłam.
-Proszę, Rikuś-szepnęłam.
Przyłożyłam rękę do jego klatki piersiowej. Wiedziałam, że nie wytrzyma długo.
-Nerwy puszczają, misiu?-spytałam zaczepnie, muskając ustami policzek blondyna.
-Kochasz mnie jeszcze, Ness?
-Pff, chyba żartujesz.
Gwałtownie go odepchnęłam i wpakowałam się do pokoju przyjaciółki. Bez wahania ruszył za mną. Usiadłam na fotelu naprzeciwko telewizora.
-Nie mam ochoty z tobą gadać, rozumiesz?-warknęłam.
-Przepraszam.
-Riker, już drugi raz skrzywdziłeś moją siostrę i swojego brata.
-Przepraszam-powtórzył.
-To puste słowa.
Włączyłam jakiś serial i usiadłam na nogach. Minuty mijały, a ten idioda nadal się we mnie wgapiał.
-Wyjdziesz stąd wreszcie?-burknęłam.
-Mogę cię spytać o to samo. W końcu jesteś w moim domu, nie?
-Fakt. W takim razie idę.
Uśmiechnęłam się słodko by mu dopiec. Szybko stanął na nogi, ale nie zdążył mnie złapać. Wyszłam, trzaskając drzwiami.
-Nessa, wróć-jęknął.
-A co ja, pies?!

OCZAMI ROCKY'EGO
Kończyłem jeść kanapkę, kiedy do kuchni weszła szatynka.
-Idziemy na kręgle?-zaproponowałem, zapominając, że mam pełne usta.
-Pewnie-zachichotała.
Zebraliśmy się w niecałe 10 minut. Riker tęsknie lustrował dziewczynę. Wziąłem ją pod rękę i opuściliśmy dom.

W kręgielni czas mijał szybko. Vanessie dwa razy udało się strącić wszystkie kręgle, mi pięć. Dwudziestolatka prawie zrzuciła mi kulę na stopę.
-Nessiu, chcesz mnie zabić?-zażartowałem.
W odpowiedzi pokazała mi język. Przez dobre kilka godzin graliśmy, śmialiśmy się i gadaliśmy. Riker non stop dzwonił, ale nie odbierałem. W końcu postanowiliśmy pójść na lody. Wybrałem truskawkowe, a szatynka malinowe. Po kilku krokach potknąłem się i wywaliłem na piasek. Twarz miałem całą umazaną na różowo. Parsknąłem śmiechem, chwilę później także Van.

OCZAMI LAURY
O 8 wieczorem staliśmy przy recepcji. Starsza kobieta tłumaczyła Rossowi, że jest tylko jeden wolny pokój. Dobrze się złożyło.
-Proszę, to klucze.
Chłopak zapłacił. Po chwili staliśmy przed jednoosobowym łóżkiem. Było tak mało miejsca, że nawet nie dałoby się spać obok. Posłał mi zakłopotane spojrzenie.
-Wio na balkon!-zaśmiałam się, całując go w policzek-Damy radę.
Blondaskowi mina zrzedła, kiedy zobaczył żuka przechadzającego się po dywanie.
-Woah! Popatrz na niego!-krzyknął.
Nie żebym się bała, ale... Tak dla świętego spokoju wskoczyłam na łóżko. Zasnęliśmy po godzinnej walce o kołdrę.

*26 sierpnia*

Z samego rana ktoś zapukał do drzwi. Rossy spał więc to mi przypadło otwarcie ich. Zrobiłam to bez wachania. Za nimi stała...

wtorek, 22 października 2013

XXXIII. Riker, stop!

OCZAMI LAURY
Blondyn miał rację. Bałam się jego brata, a raczej tego, że znów skrzywdzi Rossa.
-Chciałem cię przeprosić-powiedział szczerze.
Brązowooki otworzył usta, ale nie zdążył nic powiedzieć bo do pokoju wleciała wściekła Vanessa. Riker gwałtownie się odwrócił, waląc mnie ramieniem w brzuch. Jęknęłam z bólu, a Rossy zrobił się cały czerwony. Ness za to wpadła w furię. Rocky w porę ją złapał, inaczej pewnie wydłubałaby Rikowi oczy.
-Nie waż się dotykać Laury!-wrzasnęła.
Posłałam brunetowi porozumiewawcze spojrzenie. Bez wachania pocałował Van w policzek, na co ta spaliła buraka i na chwilę przestała cokolwiek ogarniać. Wybuchnęłam głośnym śmiechem.

OCZAMI VANESSY
O cholera! Założę się, że... Taa, na pewno się zarumieniłam. Rocky'ego obdarzyłam morderczym spojrzeniem, ale zaraz wpadłam na genialny pomysł i też go cmoknęłam. Rikuś wyglądał jak wybuchające fajerwerki. Wyszedł z sali, trzaskając drzwiami. Usiadłam obok siostry i dotknęłam jej brzucha.
-W porządku?-spytałam z troską.
Pokiwała twierdząco głową, a Ross ją przytulił.
-Boże, jak wy pięknie razem wyglądacie. Może urodzi się jakaś sliczna blondyneczka, albo przystojny brunet?-rozmażyłam się.
-Ally-wyrwało się Laurze.
-Będziecie mieć córkę?-krzyknęłam.
Niedowierzanie mieszało się z ogromną radością. Zostanę ciocią! Yeah!
-Um, nie wiem. Ale chciałabym-odparła moja siostra.
Z oczu i miny Rossa wyczytałam, że myśli tak samo. Wszystkie moje wątpliwości się rozwiały.
-Będą wspaniałą rodziną-pomysłałam na głos, nie zdając sobie z tego sprawy-Będziecie wspaniałą rodziną.
Parknęli śmiechem, a ja przez dobre dwadzieścia minut rozkminiałam o co im chodzi.

*25 sierpnia*

OCZAMI ROSSA
Koło siódmej dostałem wypis i już o 9 z powrotem byłem w domu. Po przekroczeniu progu odwróciłem się i zablokowałem Laurze, Nessie i Rydel drogę.
-Pakujcie się, dziewczyny. Lecimy do Kalifornii-oznajmiłem.
-Ja nie chcę-odparła szatynka, uśmiechając się przebiegle-Mam zamiar wcielić w życie pewien plan.
-Okej. W takim razie zostaje nasza trójka.
Laura poszła do domu by upchnąć swoje rzeczy w walizkę. Delly po pięciu minutach wróciła do salonu z plecakiem.
-Szybka jesteś-stwierdziłem.
-Wiem-odparła jakże skromnie, śmiejąc się.

Podróż samolotem minęła bez większych problemów. Lau całą drogę wgapiała się w malutką dziewczynkę z fotela po przeciwnej stronie.
-Już niedługo my tak będziemy wyglądać-westchnęła, wskazując na rodziców blondyneczki.
Wyobraziłem sobie nas idących przez park, ze śliczną brunetką na moich rękach. Miałaby usta i oczy po mamie. Tak. Piękne, brązowe oczy Laury. A uśmiech Rydel. Charakter każego z naszej siódemki, Rikera najmniej bo jest agresywny. Odpłynąłem i dopiero płacz malucha sprowadził mnie na ziemię. Jego rodzice prowadzili ostrą wymianę zdań, lądowaliśmy, a dziecko po prostu się bało.
-Nie możecie się państwo zamknąć? Ona płacze-warknąłem.
Wytrzeszczyli oczy. Kobieta nazwała mnie pod nosem tępym gówniarzem, licząc na to, że niczego nie usłyszę.
-Sama jest pani tępa. Biedna dziewczynka płacze, a pani nic nie robi-odparłem pewnie.
Siedząca za Lau Blondi włożyła rękę między fotele i szarpnęła mnie za bluzkę. Zrobiłem obrażoną minę i więcej nie odezwałem się ani słowem.

OCZAMI ROCKY'EGO
-Nie rozumiem kobiet-wywróciłem oczami.
Po co Vanessie ta cała szopka? Riker i tak jest już na mnie wściekły i w ogóle nie chce gadać.
-No proooszę-zrobiła maślane oczy.
-OK-odpuściłem, choć niechętnie.
Akurat przechodził więc pocałowałem ją czule w usta. Chrząknął, mimo to nie odrywałem się od dziewczyny.
-Zostaw ją w spokoju!-rozkazał.
Ness zrobiła krok w tył. Jej mina wyrażała złość i determinację. To się źle skończy. Jeszcze popcorn i mogę oglądać.
-Bo co, Rikuś? Zabronisz mi? A może ja kocham Rocky'ego, co?
Jej słowa były tak dobitne, że nawet kompletny idiota by je zrozumiał. Tymczasem do mojego kochanego braciszka nie docierały.
-Uważaj, bo ci uwierzę-syknął.
-Uważaj, bo ci przyłożę-warknęła.
-Tak, tak. Na sto pro ci się uda, kotku-zakpił.
Ok, jeszcze chwila i trzeba będzie zablokować szatynkę.
-Chcesz to sprawdzić?-posłała mu mordercze spojrzenie.
Wyszedł z pokoju, po drodze kopiąc krzesło, które z impetem wylądowało na ścianie. Dwudziestolatka była z siebie dumna.

OCZAMI LAURY
Stojąc pod domem rodziców Lynchów miałam ochotę uciec jak najdalej. Zamiast tego schowałam się za Rossem.
-Nie zjedzą cię-posłał mi krzepiący uśmiech.
Po kilku sekundach drzwi otworzyła jego mama. Wyglądała na bardzo miłą kobietę. Najwyraźniej zdziwiła ją nasza wizyta, bo otworzyła szeroko usta.
-Dzieci! Co tu robicie?-spytała, rozkładając ręce do tulenia.
Ross zrobił kilka kroków w przód pozostawiając mnie na polu widzenia.
-A to kto?-rozbrzmiał ponownie ciepły głos Pani Lynch.
-To Laura-przedstawiła mnie Delly-Jest dziewczyną Rossa i...
Obdarzyłam ją błagalnym spojrzeniem. Nie chciałam wiedzieć, jak kobieta zareaguje na wieść o ciąży.
-Laura niedługo zostanie mamą, a ty będziesz babcią-dokończył beztrosko chłopak.
Spłonęłam rumieńcem, a Rydel zrobiła tzw. facepalm. Rossy zorientował się o co chodzi i obdarzył mnie przepraszającym spojrzeniem.
-Jak to: w ciąży?! Oszaleliście, dzieciaki?-Stormie złapała się za głowę.
Nie ma to jak zrobić świetne pierwsze wrażenie.

Konkurs :)

Postanowiłam, że urządzę konkurs. :) Nie jest jakiś wielki i nagrody też super nie są, ale zawsze coś :) Chodzi o imię dla przyszłego dziecka Mai. Proponujecie po jednym dla dziewczynki i chłopca. Nie mogą się powtarzać. 25 października zrobię ankietę i będziecie mogli głosować na najlepsze.

Propozycja, która najbardziej przypadnie mi do gustu będzie użyta w opowiadaniu :) Dodatkowo 10 komentarzy, jeśli posiadacie bloga :)

Autorzy dwóch imion (jedno żeńskie, jedno męskie), które otrzymają najwięcej głosów otrzymają po 10 komentarzy na blogu oraz polecę go w poście :)

Powodzenia ;)
Baardzo dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia. Jesteście kochani <3

poniedziałek, 21 października 2013

XXXII. Guess, who?

OCZAMI VANESSY
Szłam powoli ulicą, kopiąc kamyk. Laura nie odbierała, Delly zostawiła telefon w domu. Ellington poszedł do siebie, a Riker i Rocky... Nawet nie wiem, co z nimi. Nagle przestałam cokolwiek widzieć i dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że ktoś zakrył mi oczy dłoniami.
-Zgadnij, kto?-usłyszałam głos Rocky'ego.
Wyswobodziłam się i posłałam mu gorzki uśmiech. W jego oczach widać było zdenerwowanie. Nie dziwię się. W końcu to, co zrobił ten... Ugh, nieważne. Przytuliłam chłopaka mocno. Teraz potrzebowałam wsparcia, tak samo jak Lau potrzebowała Rossa.
-Nie martw się, Nessa. Dzwoniłem do dziewczyn. Podobno z Rossym wszystko OK, ale Laurę boli brzuch.
-Nie pocieszasz-mruknęłam, spoglądając nerwowo w stronę przejeżdżającej taksówki.
-To blisko, możemy iść na nogach.
Ruszyłam za chłopakiem, kurczowo trzymając się jego bluzki. Swego rodzaju sposób na wyładowanie emocji. Po kilku minutach on miał zmiętą koszulkę, a ja nadal byłam zestresowana. Dotarliśmy do szpitala przed piątą po południu. Otworzył drzwi i czekał, aż wejdę.
-Dżentelmen, hę?-zaśmiałam się.
Na korytarzu siedziała Rydel. Gdy podniosła głowę, ujrzałam jej czerwone od płaczu oczy. Za pocieszanie nie miałam się co brać, bo wychodziło mi tak samo źle jak Laurze.
-Podobno jest dobrze-z trudem wypowiedziała to zdanie.
Głos jej drżał. Rocky usiadł na krześle i przez dłuższą chwilę wgapiał się w ścianę. Z jednej z sal wyszedł lekarz i skierował się ku nam.
-Mam dobrą i złą wiadomość-poinformował nas.
-Jeśli dobra choć trochę poprawi mi humor, to chcę ją-mruknęła Delly.
-Pan Lynch się wybudził-wraz z ostatnim słowem mężczyzny oczy mojej przyjaciółki zabłysły-Wszystko pamięta, co jest dość ważne.
Na twarzy blondynki zagościł delikatny uśmiech. Ja za to zaczęłam się martwić. Skoro dobra wiadomość dotyczy Rossa...
-Panna Marano może mieć problemy z ciążą. Bardzo się przestraszyła i zaczął boleć ją brzuch-wytłumaczył mi-Nie powinna się stresować.
-Czyli nie wiecie niczego na pewno? Nie potraficie zająć się moją biedną siostrzyczką?-wybuchłam.
-Jest OK, Nessa-powiedziała siedemnastolatka, która zupełnie nagle pojawiła się obok mnie-Mam się dobrze, dziecko też.
Nieco mnie te wiadomości uspokoiły.
-Idę do Rossa-dodała.
Chyba jeszcze nie wiedziała, że się wybudził, a ja postanowiłam, że nie będę jej psuć niespodzianki.

OCZAMI ROSSA
Leżałem na łóżku w pustej sali, wgapiając się bezsensownie w okno. Bolała mnie głowa. Na szczęście wszystko pamiętałem. Drzwi się uchyliły, co przyciągnęło moją uwagę.
-Ross!-wrzasnęła z radości Laura na mój widok.
-We własnej osobie-odparłem, posyłając jej uśmiech.
Wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. Głaskałem ją po głowie.
-Lekarz mówił, że jeśli będę się stresować mogę stracić ciążę-wykrztusiła.
-Nie dopuszczę do tego, Lau-odpowiedziałem-Może chcesz wybrać imię dla dziecka?
Otarła dłonią policzki. Martwił mnie jej stan. Postanowiłem, że gdy tylko wrócimy do domu zaproponuję jej kilkudniowy wyjazd z dziewczynami. Na pewno nie w góry, ale może do Kalifornii, do rodziców. To chyba dobry pomysł. Powinni poznać Laurę i Nessę.
-Allyson-zaproponowała po chwili namysłu-I masz rację. Będzie dobrze.
-Jest śliczne. A gdyby to był chłopiec?
-Shor-zaśmiała się.
-No, hej! Co w tym zabawnego?-odparłem, udając oburzonego.
-Nic. Jak ty to robisz, że samym byciem sprawiasz, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie?-spytała.
Wpiłem się w jej ciepłe, miękkie usta i długo nie mogłem oderwać. Przerwał nam dopiero Riker. Kiedy podszedł zauważyłem, że Laura odruchowo złapała rękaw mojej koszulki.
-Boisz się?-szepnąłem, zdziwiony.
-Um, nie-próbowała mi to wmówić, ale wiedziałem swoje.
Objąłem dziewczynę ramieniem i przeniosłem wzrok na dwudziestojednolatka. Nie byłem na niego zły ani nawet obrażony. Często się praliśmy. Zresztą to mój brat i go kocham.

--------
Od teraz nic złego nikomu się nie stanie, tak na pocieszenie + pewnie nie powinnam, ale dodam, że Lau niepotrzebnie się martwi ^^ Krótka zapowiedź nexta: Nessa i Rocky spiskują przeciwko Rikowi, a Ross, Laura i Delly jadą do Kalifornii. Jakie pierwsze wrażenie zrobi ciężarna dziewczyna? Rozdział pewnie jutro/pojutrze.

XXXI. Don't leave me. I need you, Ross.

NARRATOR
Pod wieczór rodziny Lynch i Marano zdecydowały się na wyjście do kina. Ross całą drogę wypytywał Laurę o samopoczucie, aż w końcu Rocky się na niego wydarł. Blondyn teatralnie wywrócił oczami. Kupili bilety na pierwszy lepszy film i usiedli w następującej kolejności: Ell, Delly, Rocky, Nessa, Ross, Riker i Laura. Najstarszy z chłopaków ani myślał się przesiadać na czym strasznie zależało siedemnastolatkowi. W końcu Blondasek podniósł się z fotela i usiadł bratu na kolanach. Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem.
-I ty masz zostać ojcem-zakpił Rik, zrzucając z siebie chłopaka.
-Dobrze, że nie ty bo byś jeszcze dziecko pobił-odwraknął Ross.
Dwudziestojednolatek popchnął go mocno. Brązowooki przeleciał przez fotel z niższego rzędu, uderzając głową o ziemię. Momentalnie stracił przytomność, a przerażona Laura zaczęła wrzeszczeć. Vanessa z całej siły uderzyła Rikera w policzek. Nikt z obecnych na sali nie interesował się już filmem. Ludzie byli w pełni skupieni na obu rodzinach. Ktoś zadzwonił po pogotowie, inna osoba pocieszała brunetkę, która zaniosła się głośnym płaczem.
-Ty dupku!-wrzasnęła Ness-Ty cholerny dupku! Jak w ogóle możesz?! Najpierw pocieszasz mnie, że Ross będzie dobrym ojcem, a teraz... Idioto, on stracił przytomność! To twoja wina! Tylko twoja! Nienawidzę cię!

OCZAMI VANESSY
Rozważałam opcję wydrapania mu oczu, ale Rocky w porę zacisnął dłonie na moich nadgarstkach.
-Uspokój się, nie jest tego wart-szepnął.
Spojrzałam na Lau, której słone łzy kapały na bluzę nieprzytomnego Rossa. Gotowało się we mnie. Ell zatkał mi usta dłonią, przewidując, że chcę się wydrzeć. Zaczęłam liczyć do 10, ale nic to nie dawało. Rydel podeszła do siedemnastolatka i zaczęła sprawdzać oddech.
-Riker, jeśli coś mu się stanie to osobiście cię zabiję-zagroziłam, wbijając go wzrokiem w ścianę.

OCZAMI RYDEL
Po dziesięciu sekundach podniosłam głowę. Laura patrzyła na mnie wzrokiem typu "Oddycha, prawda?". Pokręciłam przecząco głową. Miałam przejść do resuscytowania brata, ale wbiegli ratownicy medyczni. Załamana nastolatka wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem. Zakryłam twarz dłońmi. Nigdy nie było tak źle. Mijały minuty, a ja siedziałam nieruchomo. Widok załamanej Marano zmobilizował mnie do ruszenia tyłka. Potrzebowała pomocy.
-Będzie...-zaczęłam, ale mi przerwała.
-Nie będzie dobrze, Rydel. Nie oszukujmy się. Riker na okrągło wdaje się z Rossem w bójki, Carter chce nas pozabijać, a ja oprócz was nie mam nikogo-załkała.
-Zawsze z tobą będziemy. Chodź, musimy biec do szpitala.
Złapałam brązowooką za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia. Szybko znalazłyśmy się w białym korytarzu. Non stop ktoś we mnie wpadał, ale żaden lekarz nic o stanie Rossa powiedzieć nie chciał. W końcu złapałam któregoś z nich za ciuchy.
-Na litość boską, ta dziewczyna jest z nim w ciąży i chcemy wiedzieć, co się dzieje!-wrzasnęłam.
Zmierzył Laurę zdziwionym spojrzeniem, po czym spuścił głowę.
-Przykro mi o tym mówić, ale nie żyje-odparł.
Stałam jak słup soli. Z oczu ciekły mi łzy.

OCZAMI LAURY
To nie prawda! To nie może być prawda! Gwałtownie przepchnęłam się między lekarzem a Delly i ruszyłam w stronę jakiejś sali. Czułam w sercu pustkę. Z całej siły kopnęłam w drzwi i ujrzałam Rossa podpiętego do różnych urządzeń. Usiadłam na łóżku i przeczesałam ręką jego blond włosy. Pielęgniarka, której wcześniej nie zauważyłam, spojrzała na mnie krytycznie.
-Jest w śpiącze, ale stan stabilny.
-Nie opuszczaj mnie. Potrzebuję cię, Ross.
Pocałowałam go w policzek i wyszłam, opowiedzieć wszystko Rydel.
-Żyje-położyłam rękę na ramieniu przyjaciółki.
Dalsze wydarzenia miały zaważyć na naszym życiu, z czego do końca nie zdawałam sobie sprawy.

niedziela, 20 października 2013

XXX. My little sister, his little brother.

OCZAMI ROSSA
Wiedziałem, że coś jest nie tak. Laura nie pałała chęcią do rozmowy, a z jej oczu biła niepewność.
-Jesteś w ciąży. Tak?-spytałem, próbując się uśmiechnąć.
Pokiwała twierdząco głową, a ja mocno ją przytuliłem.
-Możesz na mnie liczyć, Lau.
Na pewno damy sobie radę, a ja jej nie opuszczę. W sumie... cieszę się. Na twarzy brunetki zagościł słodki uśmiech, za to reszta rodziny szeroko otworzyła buzie.
-Na nas też-dodała Rydel, którą chyba najmniej zaskoczył obrót spraw. Zawsze jest na wszystko gotowa.

OCZAMI MAI
Stojąc przed domem Lynchów zastanawiałam się, co w ogóle tam robię. Ostatecznie gwałtownie nacisnęłam klamkę i wpakowałam się do środka.
-Cześć, Rocky. Pewnie się nie cieszysz, że mnie widzisz, ale jestem w ciąży i od teraz częściej będziemy się spotykać-powiedziałam szybko i pewnie, wymuszając u siebie uśmiech.
Chłopakowi kompletnie odebrało mowę. Osunął się na fotel i błagalnie spojrzał na oniemiałego Rikera.
-Co się tak gapisz?-mruknął blondyn.
-Ona żartuje, nie? Powiedz, że żartuje!-krzyknął zdesperowany.
-Stoję tu, palancie-przypomniałam mu-Wiem, że nie masz uczuć, ale chociaż skłam, że się cieszysz.
-Maia...-zaczął.
Stwierdziłam, że jednak nie dam mu dokończyć, bo pewnie to za bardzo zaboli. Odwróciłam się i wyszłam na ulicę. Słyszałam czyjeś kroki. To pewnie on. Ruszyłam w kierunku mojego domu, nie odwracając się ani na sekundę.
-Czekaj, proszę-usłyszałam głos Rydel-Przepraszam za niego.

OCZAMI VANESSY
Wprosto odchodziłam od zmysłów. A co, jeśli sobie nie poradzimy? Co, jeśli się rozstaną? Z rozmyślań wyrwał mnie ciepły głos Rikera.
-Nie martw się, Nessa.
-A co jeśli...?
-Uspokój się. Pomożemy im i jestem pewien, że Ross będzie wierny Laurze-odparł, uśmiechając się rozbrajająco.
Czy on czyta mi w myślach? Spojrzałam prosto w pełne niepokoju oczy blondyna. Chociaż próbował mi wmawiać, że będzie dobrze i tak wiedziałam, iż również się martwi. Splotłam nasze dłonie i pociągnęłam chłopaka w stronę drzwi.
-Chodźmy na spacer, proszę.
Zgodził się. Szliśmy spokojnie chodnikiem, rozmawiając o nadchodzącym roku szkolnym. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymałam.
-Ona nie może. Wyśmieją ją-powiedziałam smutno.
-Jeśli będzie źle, przejdzie na tok nauczania domowego. Ross próbuje to u nas wybłagać od lat-zaśmiał się chłopak.
Powoli zaczynałam wierzyć, że możemy stworzyć rodzinę. Bardzo powoli. Moja mała siostrzyczka... Jego mały braciszek... Dobra, nie taki znowu mały. Przecież 183 cm to dużo. Aczkolwiek często zachowywał się jak dziecko i to dawało wystarczające powody do stresu.

sobota, 19 października 2013

XXIX. Hey, Ross! I have a surprise for you!

NARRATOR
Z samego rana reszta rodziny Lynchów i Vanessa pojawili się w domu. Ross i Lau leżeli na kanapie i oglądali film. Nikt prócz Rylanda nie był do końca trzeźwy. Nessa z zasady bardzo rzadko piła, a jeśli już to naprawdę mało, więc pary siedemnastolatków nie dziwił fakt, iż owa panna ledwo trzymała się na nogach. Najmłodszy z chłopaków zrobił stos tostów i po kilkunastu minutach wszyscy siedzieli przy stole, rozmawiając.
-Nie wiem, co się działo. Pamiętam tylko, że weszliśmy do domu przez drzwi-opowiedziała Laura.
Riker nagle wybuchnął śmiechem. Reszta popatrzyła się na niego jak na wariata.
-Co cię tak bawi?-mruknął Rocky, którego najwyraźniej opuścił dobry humor.
-Niedobrze mi-brunetka zatkała dłonią usta i wybiegła z jadalnii.
Do końca dnia żadna osoba nie opuściła domu. Odsypiali po imprezie urodzinowej Delly. Tylko Lau cały czas kręciła się po pokoju swojego chłopaka. Źle się czuła i nie mogła usiedzieć na miejscu.

*23 sierpnia, dwa tygodnie od urodzin Rydel*

OCZAMI LAURY
Wlokłam się ulicą za siostrą. Trzymała mnie za rękę tym samym nie dając szans na ucieczkę. Wcale nie miałam ochoty gadać z Rossem!
-Nie masz prawa mnie do tego zmuszać!-warknęłam, usiłując się wyszarpać.
-Fakt. Nie uważasz jednak, że powinien wiedzieć?-odparła ciepło.
W głębi duszy na pewno była zła, ba, może nawet wściekła. Stanęłam w końcu przed drzwiami i nacisnęłam dzwonek. Otworzył rozpromieniony Ross. Jego uśmiech sprawił, że poczułam się pewniej.
-Cześć! Wejdźcie!-pocałował mnie w policzek.
Reszta Lynchów też podeszła się przywitać. Nessa udawała radosną i świetnie jej to wychodziło.
-Coś się stało?-spytał mnie z troską blondyn.
-Uh, nie. Właściwie to mam niespodziankę-zaczęłam.

piątek, 18 października 2013

XXVIII. Happy twenties, Rydel!

OCZAMI ROSSA
... Nessy. Skąd ona się tu wzięła? Przecież siedziała z Rikiem.
-Hm... Ok. Możecie z Laurą... WOAH! Zróbmy jej urodziny w wesołym miasteczku!-powiedziałem i klasnąłem w ręce.
-Super pomysł! Tylko trzeba by było tam zadzwonić-odparła Lau, spoglądając na mnie wymownie.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer. Odebrał jakiś mężczyzna. Spytałem go o możliwość zorganizowania imprezy, przedstawił swoją ofertę. Udało nam się dogadać. Podziękowałem mu i rozłączyłem się.
-Mamy tylko upiec własny tort. Całą resztę załatwią. No i możemy bawić się do rana-na mojej twarzy wykwitł uśmiech.
Lau podniosła rękę, przybiłem jej piątkę. Pozostało kupić Delly prezent, zmajstrować ciasto i podstępem zaprowadzić dziewczynę na miejsce. Mieliśmy na to dość sporo czasu więc postanowiliśmy, że dopiero jutro pojedziemy do galerii. Dziś i tak było za późno. Pociągnąłem Lau za rękę w stronę pokoju.
-Heej! Skąd wiesz, że zostaję?-spytała.
-A nie?-posmutniałem.
-W sumie, czemu nie?-pocałowała mnie w policzek.
Całą noc gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Śmialiśmy się tak głośno, że pewnie nikt nie mógł spać. Około piątej nad ranem zwisaliśmy z łóżka głowami w dół. Obudził mnie alarm, jaki ustawiłem wczoraj w telefonie.
-Lau, wstawaj!-szepnąłem-Musimy lecieć do galerii.
Niechętnie otworzyła oczy.
-Ross, zlituj się, no.
Dałem jej pospać, a sam pobiegłem umyć się, ogarnąć i przebrać. Zrobiłem to w jakieś 15 minut. Do tego czasu Lau zdążyła zwlec się z łóżka. Zlazłem do kuchni i zrobiłem jej tosty na śniadanie. Sam zjadłem jeden. Dłużej niż kilka minut nie byłem w stanie usiedzieć na miejscu. W końcu wyszliśmy.

OCZAMI LAURY
Po obejściu połowy sklepów natrafiłam na idealny prezent dla przyjaciółki - śliczną białą sukienkę w różowe kwiatki. Bez problemu odnalazłam rozmiar Delly i ruszyłam do kasy. Złożyliśmy się z Rossem po połowie.
-Wow! Jaka piękna kiecka!-krzyknął, wskazując palcem na jeden z wieszaków.
Sprzedawczyni zmierzyła go zdegustowanym spojrzeniem. Ledwo powstrzymywałam śmiech. Ross złapał za metkę z mojej koszulki.
-Co ty robisz?-spytałam.
-Sprawdzam rozmiar-wytłumaczył takim tonem, jakby to było oczywiste.
Myślałam, że zerwie sukienkę razem ze stojakiem. Nawet go nagrałam i zrobiłam fotkę na tapetę. Ochroniarz zbliżył się do Blondaska o kilka kroków, krzyżując ręce na piersi i unosząc brwi. Usiadłam na pufce, wybuchając już niepohamowanym śmiechem. Rossy zapłacił za ubranie. Zadowolony z zakupu podszedł do mnie i energicznie postawił na nogi.
-Pasuje ci. Uroczo będziesz w niej wyglądał-zażartowałam.
Wywrócił oczami i podał mi siatkę, całując po chwili w policzek.
-To dla ciebie. Ja sobie kupiłbym żółtą-odparł ze śmiertelnie poważną miną, ale zaraz też zaczął się śmiać.
Połowa klientów patrzyła się na nas jak na idiotów, ta druga była w przymierzalniach. Do domu wróciliśmy w świetnych nastrojach, całą drogę wygłupiając się i zaczepiając przechodniów.

OCZAMI VANESSY
-Ruszcie te tłuste tyłki!-zaczęłam wrzeszczeć-Dom ma błyszczeć!
Prosiłam ich o pomoc w sprzątaniu od blisko godziny, ale udawali, że nie słyszą. Dopiero mój krzyk postawił ich na nogi. Rzuciłam ścierą prosto w Rikera. Od razu zabrał się za ścieranie kurzy.
-A podobno to Ross jest pantoflarzem, braciszku-zakpił Rocky.
Blondyn zrobił się cały czerwony. Wiedziałam, że chce przywalić dziewiętnastolatkowi więc trzepnęłam go lekko miotłą.
-Jedyny powód, dla którego możecie się teraz tknąć to niemożliwa chęc przytulenia się nawzajem, zrozumiano?-warknęłam.
Pasowało mi ustawianie Lynchów. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam pierwszy lepszy serial. Mieli niezadowolone miny, ale nie odezwali się ani słowem.

OCZAMI ROSSA
Po wejściu do domu stanąłem jak wryty. Moi bracia sprzątali, a Van nimi dyrygowała. Nawet Delly nie mogła ich do tego zmusić. Jak chodzi o pomaganie to tylko u mnie udawało jej się cokolwiek wyperswadować. Podszedłem do szatynki i przybiłem z nią piątkę.
-Niezła jesteś-stwierdziłem.
Uśmiechnęła się. Wróciłem do Lau i pomogłem jej z pakowaniem prezentu dla Blondi. Ładnie złożoną sukienkę owinęliśmy papierem ozdobnym z Hello Kitty i przykleiliśmy białą kokardę.
-Gdzie jest Rydel?-krzyknęła siedemnastolatka do pozostałej czwórki.
-Ellington z samego rana zrobił jej scenę, że spędza z nim za mało czasu i że mogłaby mu włosy obciąć w ramach przeprosin bo wygląda jak zwierzę-Riker prawie popluł się ze śmiechu-Chciałabyś zobaczyć jej minę. Nessa wam to specjalnie nagrała.
Obejrzeliśmy filmik, tarzając się ze śmiechu po podłodze. Ratliff to niezły aktor.

OCZAMI LAURY
Do przyjęcia zostało kilka godzin, które przeznaczyliśmy na robienie tortu. Ross oczywiście nie mógł odpuścić rzucania jajkami do braci, za to ja z Van byłyśmy całe w mące. Ostatecznie ciasto wylądowało w piekarniku. Gdy się upiekło, chłopcy napisali na nim białym lukrem "Rydel", a pod spodem "20". Ross namalował też ślicznego kotka.
-Masz talent cukierniczy-stwierdziłam.
-Lubię dekorować ciasta-odparł z uśmiechem słodszym niż biała masa.

O 17 staliśmy w środku wesołego miasteczka, a dokładniej w labiryncie. Ell wepchnął Delly do środka, czym powiadomił nas przez SMS. Jej wędrówkę śledził z balkonu. Kiedy naszym oczom ukazał się but dziewczyny, zaczęliśmy śpiewać "Sto lat". Przestraszona Delly wpadła w ścianę, ale zaraz uśmiechnęła się do nas promiennie. Ross zapalił dwadzieścia świeczek.
-Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki-poinstruowałam blondynkę.

OCZAMI RYDEL
Chcę, żebyśmy zawsze byli razem. To moje życzenie. Zdmuchnęłam świeczki i uściskałam wszystkich po kolei.
-Kocham was!-wyznałam.
Po dwudziestu minutach wpadania na ściany, rozdzielania się, gubienia i błagalnego wołania, wreszcie wyszliśmy przed labirynt. Ell już na mnie czekał z rozłożonymi rękami. Przytuliłam go mocno. Rozległo się zbiorowe "Awww".
-Bawimy się, ludzie!-krzyknął Ross i gestem pokazał, byśmy szli za nim.
Tort póki co zniknął między stosem przekąsek i napoi ustawionych na długim stole. Usiedliśmy na huśtawkach. Ja z Ellem, Riker z Rockym. Ross, Vanessa, Laura i Ryland osobno. Maia miała dojść za godzinę. Karuzela się rozbujała, a my wrzeszczeliśmy. Bardziej dla zasady niż ze strachu. Rossy bujał się w kółko i wyraźnie cieszył z atrakcji. Po kilku minutach wszystko zaczęło zwalniać. Siedemnastolatek nie chciał schodzić, Laura kurczowo trzymała się oparcia, Vanessa wyciągała ręce do Rikera, który zasłaniał dłonią usta. Mnie to nie ruszyło, jak już to moje włosy, które wyglądały okropnie. Rocky i Ell wybiegli najszybciej, jak tylko się dało. Zakładaliśmy, że ich żołądki się zbuntowały. Ryland wbijał wzrok w kamerę. Następne w kolejce były kolejki, z których zrezygnowali najstarsi z chłopców prócz Ella. Wpakowaliśmy się do dwóch samochodzików. Ja z dziewczynami, a chłopaki sami ze sobą. Tutaj było trochę spokojniej, acz przy ostrych zjazdach darliśmy się wniebogłosy. Po tym "seansie" rzuciliśmy się na tort. Pokroiłam go na, w miarę równe, kawałki i rozdałam każdemu na papierowym talerzyku. Maia załapała się na ostatnią część. Następne w kolejce były prezenty. Od Lau i Rossa dostałam cudowną sukienkę, od Rikera i Nessy ogromnego różowego miśka, od Rocky'ego i Rylanda nowe słuchawki i buty. Mais podarowała mi kilka świetnych naszyjników. Podziękowałam im. W głośnikach rozbrzmiała muzyka. Tańczyliśmy przez dobre parę godzin. Otworzyliśmy też szampana. Nawet młodzi skorzystali, tylko Ryland dostał wersję dla dzieci i strzelił focha.

NARRATOR
Jak to bywa na większości urodzin, wszyscy i tak na końcu byli wstawieni. No, prócz szesnastolatka i początkowo również Laury. Ta ostatnia przed drugą w nocy zrobiła jednak wyjątek. Oczywiście starsi jej picia nie proponowali. Choć to głupie, jedyny litr soku wypił Ryland i trzeba było sobie radzić. Niektórzy zachowali zdrowy rozsądek, inni niekoniecznie. Lau i Ross musieli wracać do domu, bo źle się czuli, a reszta balowała nadal. Pozostawienia ich samych do dobrych pomysłów zaliczyć raczej nie można. Czemu? Przekonacie się niebawem.

środa, 16 października 2013

XXVII. Yeah! Birthday party tomorrow!

OCZAMI RIKERA
-Nessa, ty...-zaśmiałem się.
-Fajna forma przeprosin-odparła, równocześnie dając Laurze kuksańca w bok.
-Autorska-wyszczerzyłem zęby-Więc?
-Nie-żeby załagodzić sytuację pocałowała mnie w policzek.
Ruszyła na górę. Zabolało. Usiadłem. Laura, Delly, Maia i moi bracia przytulili mnie.
-Nie martw się. Wiemy, że cię kocha. Wyznawała nam to przez sen-zachichotała Mitchell.
Nie odezwałem się. Wstałem z podłogi i pobiegłem w stronę, w którą wcześniej udała się Nessa. Przewidywałem, że siedzi w moim pokoju i faktycznie tak było. Nie wiedząc co robić, przeczesałem ręką włosy.
-Um... Hej-palnąłem.
-Dopiero się widzieliśmy-odparła, posyłając mi słodki uśmiech.
Postanowiłem zaryzykować i spytać, co do mnie czuje. Spojrzałem szatynce prosto w oczy.
-Kochasz mnie, Van?
-Wiesz, że tak-odpowiedziała od razu.
-To czemu nie chcesz się zgodzić?
-Nie wiemy o sobie wystarczająco dużo, misiu. Poczekaj jeszcze trochę-objęła mnie.
-A na randkę pójdziesz?-spytałem.
-Chętnie.
-Nie chcesz się umyć? Jesteś upaprana błotem.
Wywróciła teatralnie oczami.
-Przyjdę wieczorem, Rikuś.

OCZAMI ROCKY'EGO
Z całych sił przytuliłem Mitchell. Oczywiście po to, by ją wkurzyć. W ramach odwetu dała mi buziaka. Zmarszczyłem brwi (hahaha, na początku napisałam "drzwi" - od autora) i wytarłem policzek. Wystawiła język. Nagle zauważyłem brata.
-Ooo, Ross! Gdzie Ryland?-spytałem beztrosko.
-JAK TO, GDZIE?-krzyknęła Delly.
-Tu-odpowiedział zadyszany szesnastolatek-Ciotka mnie nie chciała wypuścić. Zanieś jej mleko, prooszę.
Blondi wzięła od niego karton, plecak dała mi i ruszyła w stronę domu naszej ukochanej krewnej, która nigdy nie robiła ciastek. Twierdziła, że jesteśmy za grubi. Tylko Ryd czasem wepchnęła jakiegoś cukierka, a potem z chłopakami biliśmy się o niego. Oprócz mojej siostry lubiła też Ella, ale się nie dziwię. On zachowywał się chyba najbardziej kulturalnie z nas.
-Gdzie moja gitara?-spytałem Maię, nieco podirytowany.
-Oddaj ubrania-zażądała.
Wyciągnąłem torbę zza firanki i podałem jej ze sztucznym uśmiechem.
-Proszę, Maiuś-odparłem.
-Dzięki. A teraz chodź.
Zacisnęła rękę na moim nadgarstku i pociągnęła mnie w stronę chodnika.

OCZAMI ROSSA
Położyłem plecak Laury na fotelu. Kichnęła, słodko marszcząc przy tym nos.
-Zrobię ci coś ciepłego do picia-zaproponowałem.
-Dzięki.
Zniknąłem w kuchni. Wyciągnąłem torebkę z herbatą i łyżeczkę. Woda była zagotowana. Wlałem ją do kubka, wrzuciłem wszystko, dodałem miód, wymieszałem i zaniosłem brunetce.
-Chcesz obejrzeć ze mną jakiś film, Lauruś?
-Pewnie.
Kichnęła jeszcze kilka razy i prawie wylała na siebie napój.
-Uważaj, ciapo-zaśmiałem się.
-Hej, Delly nie ma jutro urodzin?-spytała.
-O, fakt. Zróbmy imprezę-uśmiechnąłem się.
-Ty byś tylko szalał!-parsknęła śmiechem-Musimy wszystko zorganizować i kupić prezent.
-Ja pomogę.
Odwróciliśmy głowy. Naszym oczom ukazała się sylwetka...

Akcja dzisiaj! :)

"W środę (16.10) o godzinie 18.00 na twitterze odbędzie się akcja #R5ComeToPoland.
Musimy się sprężać, bo 23 października mają być wybrane państwa do trasy koncertowej w przyszłym roku, a my MUSIMY być wśród nich! 
Proszę, zachęcacie innych do tego spamu, podawajcie dalej, piszcie o tej akcji na tt albo blogach, SPAMUJCIE. Akcja musi się udać, to jest nasza szansa! Do dzieła! 
Liczę na was #R5family !"

Baardzo dziękuję za ponad 10 000 wejść, kochani <3 Z tej okazji za niedługo pojawi się konkurs :) A dziś prawdopodobnie kolejny rozdział :D

wtorek, 15 października 2013

XXVI. I'm a mature to do this!

OCZAMI RYDEL
-Muszę jej kupić nowy telefon.
-I myślisz, że wtedy ci wybaczy?-wyśmiałam go.
Pokręcił przecząco głową. Wstałam z pieńka i ruszyłam w stronę dziewczyn. Miałyśmy dziś wyjechać. Trzeba było wszystko spakować i po sobie posprzątać. Stanęłam nad zwalonym namiotem, obok którego siedziała Laura. Wyglądała na przyłamaną. Objęłam ją.
-Dzięki, Delly.
Pomogłam Nessie złożyć namiot, z którym zaciekle walczyła.
-Hej! Urwiesz to!-zaśmiałam się.
Wspólnymi siłami pokonałyśmy go i wepchnęłyśmy do torby.
-Idziecie się umyć?-spytałam.
-Ymm... a gdzie?
-No w rzece.
-Hahahaha, chyba żartujesz-odparły Maia i Van.
-Ja pójdę-powiedziała Lau.

OCZAMI LAURY
Zdecydowałam, że porozmawiam z Rossem. Szybkim krokiem ruszyłam za Delly. Po przedarciu się przez krzaki, zauważyłam blondyna. Uśmiechnął się pięknie. Kiedy podeszłam, pociągnął mnie za rękę i wylądowałam na jego kolanach. Zaczął śpiewać "One Last Dance". Mina Rydel była bezcenna.
-Wybacz mu. Po Rikerze jest taki impulsywny, to nie jego wina-zachichotała.
Westchnęłam i przytuliłam mocno Blondaska.
-Ostatni raz-ostrzegłam.

OCZAMI RYLANDA
Najwyraźniej wszyscy o mnie zapomnieli. Kilka dni temu poszedłem odwiedzić ciocię i do tego czasu nie chce mnie wypuścić. Stwierdziła, że jestem za gruby i robi mi wakacje odchudzające. Nawet telefon schowała! Następnym razem niech Riker tu przyjdzie to może nie będą nam chociaż wagi pękać.
-Idź po mleko-poprosiła ciotka-Masz tu...
Złapałem komórkę i wybiegłem z domu, zanim zdążyła dokończyć.

OCZAMI VANESSY
W miarę sprawnie spakowałyśmy nasze rzeczy i uprzątnęłyśmy wszystko. Ross niczego nie zabrał, więc mógł się obijać. Laura kichała jak szalona. Po południu udało nam się wyjechać. Blondyn całą drogę śpiewał.
-Rossy, zadzwoń do kogoś obcego i wykonaj "My Confession"-zaproponowała Delly.
-Za stary na to jestem-stwierdził-Żart. Ok, dzwonię.
Wybrał przypadkowy numer. Odebrał jakiś gburowaty facet.
-Czego?-warknął.
Siedemnastolatek spojrzał na nas ze strachem w oczach. Gestem pokazałam mu, że ma się sprężać.
-I can't help myself.
You are the mission.
Are you in?
It's true; your my obsession.
I'm needing you.
It's a condition.
And I can't get through.
That's my confession.
-Nudzi ci się, chłopcze?-mruknął-Dziewczynie takie rzeczy śpiewaj, a teraz leć się uczyć, bo na zmywaku skończysz!
Wybuchnęłyśmy śmiechem, a Ross się rozłączył. Resztę drogi razem z Lau przespali. Ja tuliłam się do siostry, a Maia patrzyła przez okno. Ryd nie miała wyboru i musiała skupiać się na drodze.

OCZAMI RIKERA
Od godziny tkwiłem przy oknie, wypatrując samochodu Blondi.
-Yeah!-wrzasnąłem, kiedy wyjechał zza zakrętu.
Rocky zleciał z fotela, a jego kawałek pizzy wylądował na kanapie.
-Spytam po raz drugi: powaliło cię? Delly mnie zabije jak to zobaczy!-krzyknął.
Uklęknąłem przed drzwiami i wyjąłem pudełeczko z pierścionkiem z kieszeni. Nessa otworzyła drzwi i trzasnęła mnie nimi w nos.
-Au!-jęknąłem.
-Przepraszam-odparła.
-Vanesso Nicole Marano, wyjdziesz za mnie?-spytałem.
Kompletnie ją zatkało i pewnie nie odezwałaby się, gdyby nie fakt, że Laura w nią wpadła.
-Riker, ja...

niedziela, 13 października 2013

XXV. You not being funny!

OCZAMI RIKERA
Niechętnie zwlokłem się z łóżka. Rocky jeszcze spał, a mi było nudno. Nalałem lodowatej wody do kubka i ostrożnie wszedłem do pokoju brata. Na 3. 1... Zamachnąłem się. 2, 3. Rocky zleciał z hukiem z łóżka.
-Powaliło cię?-wrzasnął.
-Nie, ale ciebie za to tak-zaśmiałem się.
Wiedziałem, że będzie mnie gonić. Wyleciałem z pokoju niczym petarda, trzaskając drzwiami. Pech chciał, że Rocky w nie wleciał z całym impetem.
-Ugh, Riker, masz przerąbane!
-Też cię kocham!-odparłem, starając się załagodzić sytuację.
Oboje wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.

OCZAMI VANESSY
Usiadłam i chwyciłam telefon. Dziewczynom trzeba porobić zdjęcia! Strzeliłam kilka fotek i zaczęłam tykać je nogą. Dało to oczekiwany rezultat, po chwili otworzyły oczy.
-Nessa, w ramach pokuty robisz śniadanie-oznajmiła Delly, przecierając oczy.
-Ok.
-Albo zwalmy to na Rossa-poddała pomysł Maia.
-W sumie czemu nie?-spytała retorycznie Ryd.

OCZAMI ROSSA
Poszedłem za Lau. Nie wiedziałem, co jej powiem. Źle postąpiłem. Przecież nigdy by mnie nie zdradziła. I ten telefon. Ugh, zawsze muszę coś schrzanić!
-Po co się za mną wleczesz?-warknęła.
-Przepraszam.
-Te zdjęcia naprawdę dużo dla mnie znaczyły. Teraz już ich nie odzyskam. Wypchaj się swoimi przeprosinami-odparła.
Zabolało mnie to. Złapałem ją za nadgarstek i spojrzałem prosto w zaszklone oczy.
-Co się stało z twoimi rodzicami?-spytałem.
-Nie żyją. A ty chwilę temu zniszczyłeś to, co mi po nich zostało.
Usiadła na zwalonym pniu. Zrobiłem to samo.
-Przepraszam-powtórzyłem.
-Nienawidzę cię, rozumiesz?
Mocno ją przytuliłem. Łzy pociekły jej po policzkach. Nie próbowała mnie odepchnąć.
-Znajdę ten telefon.
-Ross, na pewno się rozwalił.
-Wybaczasz?-spytałem z nadzieją.
-Nie-odpowiedziała chłodno.
-To czemu pozwalasz mi się tulić, Lau?
-Po prostu tego potrzebuję. Wiesz, co czułam kiedy Van powiedziała, że się przeprowadza? Zostałabym sama. Cudem udało mi się ją przebłagać! Nie mam nikogo prócz niej!
-Przecież masz mnie.
-Przecież to ty odebrałeś mi jedyne zdjęcia rodziców!-krzyknęła, wybuchając głośnym płaczem.
-Nie wiedziałem...-zacząłem, starając się otrzeć jej policzki-Te SMSy...
-Nie ufasz mi-stwierdziła.
-Ufam!

OCZAMI LAURY
Czułam się bezsilna. Z jednej strony miałam ochotę podbić Rossowi oko, a z drugiej potrzebowałam jego ciepła. Słyszałam bicie serca Blondaska.
-Słodka jesteś-stwierdził.
-Ugh, nienawidzę cię! Ale... to mnie uspokaja.
Podniosłam wzrok. Uśmiechnął się pięknie.
-Znajdę twój telefon, obiecuję.
-Wszystko zniszczyłeś-załkałam.

OCZAMI RYDEL
Wypełzałyśmy przed namiot. Nie dość, że Rossa i Laury nie było, to jeszcze swój zniszczyli. Mais zaczęła się śmiać. Spojrzałyśmy na nią niespokojnie. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu mojej przyjaciółki. Dochodził z... krzaków? Podeszłyśmy tam i wyciągnęłyśmy go. Wyświetlacz był roztrzaskany, ale udało się odebrać połączenie.
-Laura, nie wiesz gdzie Delly dała chleb?-spytał błagalnie Riker.
-Żarty sobie robisz? Leć do sklepu i kup sobie-odparłam.
Rozłączyłam się i ruszyłam nad rzekę.
-Musimy ich znaleźć. Maia, Van, idźcie w drugą stronę.
Zaplątałam włosy w krzaki, dwa razy wpadłam w błoto i zrobiłam dziurę w spodniach. Na szczęście nie na tyłku. Ledwo ujrzałam siedemnastolatków, a przeleciałam przez zwalony pień. Zaczęłam chichotać.
-Nigdy więcej nie jadę w góry-stwierdziłam-To chyba twoje.
Podałam brunetce telefon. Zabrała go i mocno mnie przytuliła.
-Co się z nim stało?-spytałam.
-Ross przeczytał twoje SMSy z tym nieznanym numerem i cisnął telefonem w krzaki-odparła.
Spojrzałam na brata z miną typu "Uspokój się!".
-Jesteś zła, Lau?
-Wściekła. Mam go dość!
Potruchtała w stronę naszego małego pola namiotowego.
-Eh, Ross. Ona ci wszystko wybaczy, ale nie musisz jej ranić.
Zadziwiło mnie to, co odpowiedział.

XXIV. Messages & Hatred

OCZAMI RYDEL
Punkt czwarta w nocy nasze telefony się obudziły. My, chcąc nie chcąc, też. Wyszliśmy przed namioty i rozłożyliśmy koc. Każdy znalazł sobie jakieś miejsce. Lau siedziała na kolanach Rossa, Ness i Maia ustawiły się plecami do siebie.
-Szlag by trafił te telefony-wypaliłam-Kto ustawił budzik?
-Założę się, że Rocky-bąknęła Maia.
-I tak pewnie nie zaśniemy. Gramy w butelkę?-zaproponowałam.
Mój pomysł spotkał się z aprobatą reszty. Klapnęliśmy w kółku. Pierwszy kręcił Ross. Padło na Laurę.
-Pyt...
Nie dała chłopakowi powiedzieć do końca.
-Pytanie.
-Hm... Wyjdziesz za mnie?-zrobił poważną minę.
Wytrzeszczyliśmy oczy. Boże! 17 lat i ślubu chce! Cisza trwała. Przerwał ją dopiero głośny śmiech blondyna.
-Uff-odetchnęłam.
Brunetka wprawiła butelkę w ruch. Moja kolej.
-Pytanie.
-Masz czasem dość Rossa, Rika, Rocky'ego i Rylanda?
-Pewnie. Chętnie ci Blondaska oddam.
Chłopakowi mina zrzedła. Przytuliłam go mocno.
-Żartuję. Jest ciężko, ale kocham tą bandę małp.
Po paru razach wróciło do mnie.
-Czemu mówiłaś, że jest ciężko?-spytała Maia, nie czekając, aż wybiorę.
-Przeprowadziliśmy się tu z Kalifornii. Rodzice tam zostali. Teraz opiekę nad chłopakami sprawujemy Riker i ja, ale on do szczególnie odpowiedzialnych nie należy. Uwierz mi, że czasami mam ochotę trzasnąć drzwiami i sobie pójść. Zachowują się jak zwierzęta. Atmosfera też się zmieniła. Nie śmiejemy się tak często jak kiedyś-westchnęłam.
-U nas tak samo. Miałam jechać sama, ale Lau u mnie wybłagała bym ją zabrała. To w sumie miało całkiem inaczej wyglądać. Bez krwi, szpitali, kłótni-powiedziała Vanessa.
Laura zdążyła zasnąć w ramionach mojego braciszka.
-Przyznaj, że było warto-spojrzałam przyjaciółce prosto w oczy-Kochają się, są szczęśliwi.
Uśmiechnęłam się, widząc jak Rossy głaszcze siedemnastolatkę po włosach.
-Ufa ci-szepnęła Ness.
-Co?-blondyn uniósł głowę.
-Ufa ci. To może dziwne, ale jeśli komuś nie ufa, to nie zaśnie w obecności tej osoby, a co dopiero na jej rękach.
-Fajnie-odparł.

OCZAMI ROSSA
Ostrożnie podniosłem się z ziemi i wziąłem dziewczynę na ręce. Wyszeptała przez sen moje imię. Wpakowałem się do namiotu i przykryłem ją kocem. Miałem zamiar wrócić do reszty, ale poczułem jak delikatna dłoń brunetki zaciska się na moim nadgarstku.
-Nie idź-poprosiła.
-Ty tak przez sen?-zdziwiłem się.
-Pewnie, głupku-zachichotała.
Położyłem się obok, przymykając oczy. Zadrżała z zimna.
-Może powinniśmy wrócić do domu?-spytałem z troską.
-Nie. Wygramy ten zakład-odpowiedziała pewnie-Ross... ty tu będziesz?
-A gdzie miałbym iść?-pocałowałem ją w policzek.

OCZAMI LAURY
Obudziłam się jako pierwsza. Dotknęłam policzka Rossa, a ten zerwał się jak oparzony. Zdemolował przy tym namiot, który zwalił się nam na głowę i nie mogliśmy spod niego wyjść. Wyczołgałam się prosto w kałużę błota. Ross wybuchnął głośnym śmiechem więc nabrałam trochę "leśnej czekolady" do ręki i rzuciłam mu prosto w twarz. Nagle mój telefon oznajmił, że otrzymałam wiadomość. Blondyn spojrzał pytająco. Pewnie pokiwałam głową. Odczytał SMSa i mina mu zrzedła.

OCZAMI ROSSA
"Hej, kotku! Zerwałaś już z tym twoim Rossem? Przestań go oszukiwać. Podobno mnie kochasz."
Odpisała:
"Tak, tak. Zerwę z nim, kiedy wrócimy."
Cisnąłem komórką w krzaki. Brunetkę zamurowało.
-Tam były wszystkie moje zdjęcia, idioto! Wszystko, co mi zostało po rodzicach!
-I po tym kolesiu, dla którego masz ze mną zerwać-wypaliłem.
-Nabijasz się ze mnie?-wrzasnęła-Rydel to pisała, baranie!
Poczułem się cholernie głupio. Łzy pociekły jej z oczu. Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę rzeki.
-Nienawidzę cię, Ross!

czwartek, 10 października 2013

Informacja o rozdziale

Prawdopodobnie pojawi się do soboty ^^ Plus aplikacja Blogger mi się schrzaniła i wysłanym postom przypisuje złą datę. Chyba się przeniosę na komputer.
Przyszedł mój Louder więc z tej radości mogę Wam zorganizować konkurs. Chcecie? :D

wtorek, 8 października 2013

XXIII. Frauds & Confessions

OCZAMI VANESSY
...Rocky. No to może średnio trafnie. Czego on chciał o 1 w nocy?
-Nessa, błagam, pogadaj z Rikiem. Od dwóch godzin siedzi pod moim pokojem i gada. Mam go dość!
-Ja też. Weź spadaj-warknęłam.
-Błagaam-poprosił.
-Dobra-uległam i westchnęłam ciężko.
-Ness?-usłyszałam niepewny głos chłopaka-Jak się czujesz?
-Odbiło ci, Riker? Dobrze się czuje, ale na litość boską, pierwsza w nocy jest!
-Przepraszam. Wybacz mi.
-Do zobaczenia-zaśmiałam się i padłam na koc.

OCZAMI ROSSA
W środku nocy Laura obudziła się i bez słowa wyszła z namiotu. Poszedłbym za nią, ale nagle rozdzwonił się mój telefon. Niechętnie go odebrałem.
-Halo?-burknąłem.
-Cześć, kotku. Tęskniłeś?-usłyszałem głos Carter.
Włączyłem tryb głośnomówiący i położyłem komórkę na ziemi. Inaczej ze złości cisnąłbym nią w krzaki. Lau wróciła pod namiot, nie zauważyłem jej.
-Kiedy wreszcie zrozumiesz, że cię nie kocham?-wydarłem się-Szkoda, że Delly przyprowadziła cię do domu! Odwal się ode mnie!
W tym momencie zorientowałem się, że moja dziewczyna usłyszała ten fragment rozmowy. Weszła do namiotu. W jej oczach pojawiły się łzy.
-Oszukałeś mnie, Ross-powiedziała, po czym kichnęła.
-Nie, ja...-zacząłem.
Tak słodko marszczyła nosek. Miałem ochotę ją przytulić.
-Laura, ja rozmawiałem z Carter-dokończyłem.

OCZAMI LAURY
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Było mi głupio. Chłopak to zauważył i mocno mnie objął. Wybuchnęłam płaczem.
-Co jest?-spytał ciepło, próbując poradzić sobie z wycieraniem wodospadu łez.
-Mam dość. Chcę spokoju-odparła.
-Wiem. Jakoś damy radę.
Zasnęłam w jego objęciach.

OCZAMI MAI
Człowiek chce pospać po ciężkim dniu, lecz oczywiście nie może. Gwałtownie podniosłam się z koca i zaczęłam zabijać komary.
-Uah, głupie robale!-mruknęłam.
Swoim dzikim wymachiwaniem rękami obudziłam Blondi. Ryd zorientowała się, że po jej ręce chodzi żuk.
-Woah! Patrz na niego!-krzyknęła.
Zamurowało mnie. Na jej miejscu wyleciałabym z wrzaskiem z namiotu. Ona spokojnie wyszła i strzepnęła go z ręki.
-Riker, wiesz, że cię kocham-Nessa wypaplała przez sen-Czubku jeden!
Zaczęłam się śmiać, chwilę potem dołączyła do mnie blondynka. Nie wiem, kiedy zasnęłyśmy. I szkoda, że nie zdawałam sobie sprawy z tego, iż czekała na nas niespodzianka.

poniedziałek, 7 października 2013

XXII. Travels & Adventures

OCZAMI ROSSA
-Obiecaj, że odstąpisz połowę łóżka-zaśmiał się.
-Pff, spadaj!-odepchnęłam go.
-To mój pokój, ale ok-podniosłem się i ruszyłem w stronę drzwi-Idę do Rocky'ego. Brat mnie nie wyrzuci.
Jakimś cudem przechodził przez korytarz i wszystko usłyszał.
-Hahaha, pewnie! Weź śpij z Laurą, braciszku.
No co jest?! Rodzony brat mnie do siebie nie przyjmie? Boże, co to za świat?!
-Nikt cię nie chce?-brunetka zaczęła się śmiać.
Oparłem się o ścianę i trzasnąłem drzwiami. Trudno, będę spać pod pokojem Rydel. Minuty mijały, a Lau nie otwierała drzwi.
-Chrzanić to, laska!-krzyknąłem, wchodząc do pokoju.
Rzuciłem się na łóżko i zdarłem z dziewczyny kołdrę. Odwróciła się, poczułem jej ciepłe usta na moich. Oderwaliśmy się od siebie po minucie. Uśmiech wykwitł mi na twarzy.
-Patrz!-krzyknąłem.
W tym momencie Blondi stanęła w drzwiach.
-Baranie, zamknij się wreszcie!-przetarła oczy-CO ELLINGTON ROBI NA BALKONIE?!
Chłopak stał uśmiechnięty i zupełnie niewzruszony faktem, że jest druga w nocy. Ryd otworzyła okno.
-Nudzi ci się?-mruknęła.
-Też cię kocham-odparł.
Delly wytrzeszczyła oczy, a Ell zrobił się cały czerwony.
-Cholera, nie to-wybełkotał.
-Przyjdź rano, Ratliff.
-Nie, bo mi się dostanie-zachichotał, przekładając nogę przez poręcz.
-Ktoś mi powie, co się dzieje?-spytaliśmy równo z Lau.

OCZAMI LAURY
Ell zeskoczył z balkonu, Delly poszła do siebie. Zostaliśmy sami. Wreszcie można iść spać.
-Rossy...-szepnęłam-Możesz mnie przytulić?
Długo czekać nie musiałam. Objął mnie, położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zaczęłam wsłuchiwać się w spokojny rytm serca Blondaska. Począł głaskać mnie po głowie. Oczy same się zamykały.
-Jesteś szczęśliwa?-usłyszałam ciepły głos chłopaka.
-Jestem.
-Czemu?
-Bo mam ciebie-odparłam.
Wiedziałam, że się uśmiecha. Nie musiałam tego widzieć. Przepełniała mnie radość. Zasnęłam bardzo szybko.

OCZAMI RIKERA
Obudziłem się przed Vanessą. Wyglądała tak słodko...
-Nessa, my jesteśmy razem?-bąknąłem, zapominając o tym, że dziewczyna śpi.
-Riker, nie jesteśmy. W sumie to nawet na randce nie byliśmy. Ale wiem, że byś chciał-zaśmiała się.
-To czemu śpisz ze mną, a nie z Rockym?-spytałem sprytnie.
-Bo kocham ciebie, a nie jego-palnęła bez namysłu i zaraz zerwała się na nogi-Szlag, ty głupi oszuście!
Wybuchnąłem śmiechem. Wściekła Van cisnęła we mnie poduszką. Złapałem się za brzuch.
-Hahaha! Ale wpadłaś!
-Dupek-odparła i walnęła mnie z otwartej dłoni.
3... 2... 1... Ok, dotarło. Co ja do cholery jasnej powiedziałem?! Przecież też mi na niej zależy!
-Ja... przepraszam, Vanessa-spojrzałem jej prosto w oczy.
-Na co liczysz?-skrzyżowała ręce na piersi-Pobiłeś Laurę, bawisz się moimi uczuciami... Co ja tu w ogóle robię? POBIŁEŚ MOJĄ SIOSTRĘ!
-Znowu, Riker?-krzyknęła Blondi, która nagle pojawiła się w drzwiach.
Nasza kłótnia ściągnęła też parę siedemnastolatków. Rozpromieniona Laura usiadła koło mnie i postanowiła pomóc.
-Daj spokój. To głupek, ale kochany-stwierdziła.
Posłałem jej wdzięczne spojrzenie. Nessa nadal była zła, za to Lau się do mnie przytuliła. Ross energicznie przeczesał ręką moje włosy.
-Hahaha, zawsze chciałem to zrobić-zwiesił się z łóżka głową w dół.
Starsza Marano wyszła z pokoju. Wpadłem na pewien pomysł. Dość ryzykowny.
-Wybaczy-szepnęła dziewczyna Rossa.

OCZAMI RYDEL
O 9 byłyśmy spakowane. Rocky, z mojego polecenia, stał w drzwiach i oczekiwał nadejścia Mai. Ta szybko się zjawiła i na powitanie pocałowała go w policzek. Wydaje mi się, że po to, by go wkurzyć. Brunet spłonął rumieńcem i szybko odwrócił się w stronę ściany.
-Za późno, kotku-szepnęła zaczepnie Maia.
-Dajcie plecaki-poprosił Ross.
Podałyśmy mu je. Razem z Rockym ruszyli w stronę samochodu. Blondyn wszystko porządnie ułożył, za to brunet rzucił torbami. Oczywiście tymi należącymi do Mai. Na chwilę odwróciłam wzrok.

OCZAMI ROSSA
Chciałem wrócić do domu, ale poślizgnąłem się i wleciałem do bagażnika. Mój brat go zamknął. On jest głuchy? Miałem się wydrzeć, lecz zleciał na mnie jakiś ciężki przedmiot i chwilowo straciłem przytomność. Odzyskałem ją dopiero po wyruszeniu. Zrobiło mi się niedobrze więc usiadłem i jedną ręką złapałem zagłówek. Laura wrzasnęła, zaskoczona. Delly wbiła stopę w hamulec. Zatkałem usta dłonią. Laski spojrzały na mnie ze zdziwieniem. Rozłożyłem palce i uniosłem ręce.
-Niespodzian...-nie dokończyłem, bo ponownie poczułem się źle.
-I to wielka-stwierdziła Mais.
Ryd wysiadła i otworzyła bagażnik.
-Błagam, brat, nie wymiotuj!-jęknęła.
Wyskoczyłem na drogę i odetchnąłem świeżym powietrzem. Blondynka poprosiła Maię o przeniesienie się do przodu, a mi kazała usiąść koło Laury. Van siedziała pod oknem. A w zasadzie spała.
-Rocky?-spytała retorycznie Delly.
Przytaknąłem i zapiąłem się pasem. Spojrzałem na rękę Lau. Cały czas wisiała na niej bransoletka. Uśmiechnąłem się lekko i splotłem moje palce z jej. Oparła głowę o moje ramię i przymknęła oczy.
-Awwww!-rozczuliła się Maia-Masz szczęście, że cię tam zamknął. Ale naszych ubrań wyrzucać nie musiał.
-Co?-krzyknęły razem Ryd i Lau.
-Wyciągnął je, bo myślał, że to moje. Niech się cieszy. Ja mu zieloną gitarę zarąbałam.
Zaczęliśmy się śmiać. Reakcja osiemnastolatka będzie bezcenna. Nie może żyć bez tego instrumentu.
-Zaraz... Czyli wy nie macie nic do ubrania?-spytałem.
Dopiero wtedy to do nich dotarło. Za daleko zajechaliśmy, by wracać.
-Oj, zapowiadają się ciekawe trzy dni-odparła moja siostra-Może jakoś damy radę.

Na miejsce dojechaliśmy po kilku godzinach. Udało nam się w miarę szybko rozłożyć namioty. Ja i Lau mieliśmy żółty, a Rydel i Mai przypadł różowy. W takich też parach wyruszyliśmy na poszukiwanie wody. My w lewo, dwudziestolatki w prawo.
-Znam te góry. Prawdopodobnie trafią na krzaki. Idź za mną.
Zerwałem gałązkę i próbowałem odgrodzić sobie nią drogę. Po pięciu minutach staliśmy nad rzeką. Przeszedłem po zwalonym pniu i nabrałem wody do butelki. Lau chciała zrobić to samo, ale w połowie się zachwiała i z piskiem wpadła do lodowatej cieczy. Złapałem ją za rękę i pomogłem wdrapać się z powrotem.
-R... Rrr... Rrrosss-zaszczękała zębami.
Ściągnąłem koszulkę i kazałem jej się przebrać. O dziwo dzień do ciepłych nie należał więc w górach tym bardziej było chłodno.
-Kkoochann... Kocchanny jesst... teś.
Objąłem przemoczoną do suchej nitki dziewczynę. Wróciliśmy z litrem wody. Po więcej wyśle się Ryd i Mais, które jeszcze nie przylazły z powrotem. Usiadłem na ziemi i wytargałem koc z plecaka. Zarzuciłem go brunetce na plecy. Podniosła wzrok. Utonąłem w jej cudownych oczach. Wyrwał mnie z tego wrzask Mitchell. Obróciłem głowę.
-Co jest?-spytałem.
-Rydel wpadła w błoto i mnie tak wystraszyła...-odparła-Laura, czemu jesteś mokra?
-Wpadła do rzeki. Idę po Blondi-oznajmiłem.

OCZAMI RYDEL
Cały czas usiłowałam wyjść na suchy odcinek drogi, ale kałuża wody zmieszanej z ziemią, w której aktualnie leżałam skutecznie mi to utrudniała. Dopiero po kilku minutach ujrzałam brata. Chyba nigdy nie cieszyłam się tak na jego widok. Wyciągnął rękę, szybko ją złapałam. Prezentowałam się tragicznie. Nawet twarz miałam upapraną od błota. U blondyna wywołało to uśmiech.
-Dzięki-rozłożyłam ręce z zamiarem przytulenia go, ale w porę odskoczył-Ej! A, fakt.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Dobry nastrój trzymał się nas do czasu powrotu do obozowiska. W drodze Ross opowiedział mi o katastrofie Lau więc serie kichnięć dochodzące zza namiotu mnie nie zdziwiły.
-Wow! Delly, wyglądasz jakbyś wleciała do fontanny z czekoladą-stwierdziła brunetka.
-Wolałabym czekoladę, ale dają tylko błoto. Dobre i to-zachichotałam.

OCZAMI MAI
Do zmroku została jakaś godzina więc zdecydowaliśmy się przygotować kiełbaski i pianki na ognisko. Zajął się tym Ross. Delly pilnowała przemarzniętej Laury, a ja poszłam po gałęzie. Natrafiłam na dość sporo dużych badyli. Udało mi się przytargać je pod namioty.
-Uhu, postarałaś się-pochwalił mnie Ross.
-Się wie-odparłam.
Do rozniecania ognia zgłosiła się blondyna. Wszyscy byliśmy pewni, że weźmie dwa kamienie i zacznie pocierać je o siebie, a tu niespodzianka. Wyjęła zapałki.
-Haha. Taka głupia nie jestem żeby bawić się w jaskiniowca, czubki moje-zaśmiała się.
-Ej, chwila. Gdzie jest Nessa?-wtrąciła Laura.
Spojrzeliśmy przerażeni po sobie.
-Szlag! Zgubiliśmy ją!-krzyknęłam.
-W samochodzie-dodał Ross.
-Dzięki, kochani. Kluczyki też tam zostawiliście-mruknęła szatynka, stając za siostrą.
-Ness!-ryknęliśmy równo.

OCZAMI VANESSY
Wystarczy, że uśniesz w samochodzie, a już masz zagwarantowane, że młodsza siostra i przyjaciele zostawią cię w nim samą na kilka godzin. Bo po co budzić, skoro można trzasnąć drzwiami i sobie pójść?
-Ja-burknęłam.
Opowiedzieli mi wszystko i po paru minutach zabraliśmy się za pieczenie kiełbasek. Cała nasza grupa prezentowała się komicznie. Ross nie miał koszulki przy 2 stopniach ciepła, Lau była przemoczona do suchej nitki, Delly cała w błocie, Mais miała dziurę na tyłku, ale chyba jeszcze o tym nie wiedziała, a ja... A raczej moje włosy! Po drodze zahaczyłam o gałęzie.

Zjedliśmy kolację i wczołgaliśmy się do namiotów.
-Jednego nie rozumiem. My ciśniemy się w trójkę, a oni mają wolne pół namiotu.
-Niby fakt, ale Lau jest przecież chora. Wolałabym się nie zarazić-odpowiedziała Delly, wchodząc do namiotu.
-Eeej! Leć się umyć!-pisnęłyśmy z Maią.
-Taaa? Niby gdzie?-mruknęła, rzucając się na plecak.
Odpłynęłyśmy do krainy snów.

OCZAMI LAURY
Nadal było mi cholernie zimno. Ross przykrył mnie kocem i chciał nawet oddać swój.
-Nie żartuj. Ty nawet koszulki nie masz, będzie ci zimno!
-Trudno-wzruszył ramionami i posłał mi jeden ze swoich najsłodszych uśmiechów.
Przylgnęłam do niego jak magnes do lodówki. Tak tego potrzebowałam. Jego ciepła, spokoju, uśmiechu i głosu. Pocałował mnie w czoło.
-Śpij, Lau.
-Nie. Boje się, że mnie zostawisz jak Van w samochodzie-zaśmiała się.
-Będę przy tobie. Zawsze. Obiecuję.
Miałam go pocałować, ale przeszkodził mi telefon siostry, który nagle się rozdzwonił.

OCZAMI VANESSY
Zerwałam się na równe nogi, ale uderzyłam głową o Maię, którą też obudził ten cholerny dzwonek. Padłam z powrotem na plecak i wyciągnęłam rękę po telefon. Nawet nie patrzyłam na to, kto dzwoni.
-Czego chcesz, palancie?-wrzasnęłam.
I w sumie trafnie bo był to...