niedziela, 8 września 2013

XIII. Accident & Broken Heart

OCZAMI ROSSA
Nagle za brunetką stanęła Carter. Cholera, no. Czemu nie chce dać nam spokoju?
-Czego?-warknąłem, wychodząc przed Lau.
-Niczego. Po prostu nie mogę patrzyć jak się męczysz z tym czymś-Carter uśmiechnęła się najsłodziej jak umiała i spróbowała zarzucić mi ręce na ramiona.
-Gdyby nie fakt... chrzanić to! Lepiej stąd spadaj bo ci przywalę-zagroziłem.
Zanim była koleżanka Rydel mocno walnęła mnie w brzuch, zdążyłem odsunąć Laurę. Poczułem przeszywający ból, któremu towarzyszył łamiący serce wrzask brunetki. W tej chwili najmniej interesowało mnie, o co uderzyłem. Wiedziałem tylko, że o coś na pewno.

OCZAMI CARTER
Czułam się dumna z tego, co zrobiłam. Skoro tamta dziewczyna odebrała mi Rossa, to ja też jej go odbiorę. Widziałam jak pierwsze łzy zaczynały spływać po jej policzku. I ucieszyło mnie to. Niech cierpi. Chłopak odbił się od samochodu i padł bezwładnie na ziemię.
-To tylko i wyłącznie twoja wina. On umiera przez to, że nie pozwoliłaś mu być ze mną-zaśmiałam się i odeszłam.

OCZAMI LAURY
Nie byłam w stanie zadzwonić po pogotowie. Zrobił to kierowca samochodu, o który uderzył mój chłopak. Objęłam blondyna i zaczęłam powtarzać, że wszystko będzie dobrze choć sama ledwo w to wierzyłam. Karetka zabrała go do szpitala. Biegłam ulicą najszybciej jak mogłam, a w tym czasie Ross walczył o życie. W głowie rozbrzmiewały mi słowa tej psychopatki. Po godzinie siedziałam na krześle w idealnie białym korytarzu. Dookoła zebrali się ludzie. Wyglądałam żałośnie w bluzce umazanej krwią chłopaka, którego tak kochałam.
-Co ci się stało, słońce?-spytał ktoś zupełnie mi obcy.
Usiadł obok i czekał na odpowiedź, której i tak nie miałam zamiaru mu dać. Słowa więzły w gardle, a serce... Serce teraz leżało gdzieś w tym szpitalu.

OCZAMI ROSSA
O dziwo, cały czas byłem przytomny. I żywy. Ponoć tylko tak strasznie wyglądałem, a w rzeczywistości "jedynie" uderzyłem się w głowę. Lekarz poinformował mnie o tym, że kilka dni pozostanę na obserwacji.
-Nie wiem czy cię to jakkolwiek pocieszy ale ktoś chyba na ciebie czeka, chłopcze.
Po minucie do sali weszła brunetka. Nic nie wiedziała o moim stanie więc udawałem nieprzytomnego. Poczułem na sobie ciepłe ciało dziewczyny. Jej łzy kapały po mojej twarzy. Odwzajemniłem uścisk co ją bardzo zdziwiło.
-Żyjesz!-krzyknęła.
-Nie mogłem cię zostawić-posłałem jej uśmiech choć wszystko mnie cholernie bolało.
-Ona mówiła, że to moja wina. Nie możemy być razem-brunetka znowu zaczęła płakać.
-Może nie możemy ale jesteśmy i będziemy. Nie wiesz gdzie moja deska?-mruknąłem.
Laura się zaśmiała. To był sens mojego życia. Uśmiech dziewczyny, którą znałem kilka dni. Położyła się obok i zasnęliśmy. Czekała na nas zła wiadomość.

7 komentarzy:

  1. Brak słów, po raz kolejny-po prostu ŚWIETNIE!!!/Gabi

    OdpowiedzUsuń
  2. wyśmienity, nie mogę się doczekać
    pliss dawaj next

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :P Trochę niepokoi mnie ta zła wiadomość :/ Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny jak zawsze:)
    Wejdziesz na mój?http://rossilaura-love.blogspot.com/
    Twoja wierna czytelniczka,która komentuje 1 razXD
    Jula:**

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma to jak logika Rossa.. Laura jest szczesliwa ze on w ogloe zyje a ten sie pyta czy nie wie gdzie jeho deska xD Wspanialy blog !!;*

    OdpowiedzUsuń