poniedziałek, 28 października 2013

XXXVII. You stole my heart.

*2 września*

OCZAMI ROSSA
Stałem przed lustrem w beznadziejnym garniturze. Pierwszy dzień szkoły zapowiadał się okropnie.
-Deeeellyyyy, błagam!-jęknąłem.
-Przykro mi. Musisz jakoś wyglądać-uśmiechnęła się.
Biedna, nie zdaje sobie sprawy z tego, że i tak po drodze wydrę dziurę w tych głupich gaciach.
-Ani się waż!-przejrzała mnie.
Wywaliłem oczami. Rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zbiegłem na dół i otworzyłem je.
-Cze... Wow! Jak ty pięknie wyglądasz!-otworzyłem usta ze zdumienia.
Lau pocałowała mnie w policzek. Wziąłem ją pod rękę i ruszyliśmy w stronę szkoły. Przed nią czekał mój przyjaciel Calum, który w zasadzie dawno zakończył edukację w liceum, ale jednak tutaj był. Obok niego stała Raini. Skleiliśmy z rudowłosym żółwika. Lau wdała się w rozmowę z szatynką.
-Czemu od paru tygodni nie idzie się z tobą skontaktować?-spytał z wyrzutem.
-Dużo się działo, parę razy odwiedziliśmy szpital, ale bez wahania powiem, że to najlepsze wakacje w moim życiu.
-Nie dziwię się. Poznałeś śliczną dziewczynę, Ross.
-Tak. To jedna z trzech najważniejszych w moim życiu.
-Czyli?-spytał.
-Laura, Ally i Rydel.
-A kto to Ally?
-Moja córeczka. Albo synek. Tego jeszcze nie wiemy-zaśmiałem się.
Calum wytrzeszczył oczy. Jego spojrzenie mówiło "Nabijasz się ze mnie?".
-Nie znamy się długo, ale ukradła moje serce. Na urodzinach Delly spiliśmy się i samo wyszło-przeczesałem włosy ręką.
-Macie po siedemnaście lat!
-Mówisz jak moja mama-stwierdziłem.
-Dziwię się, że Rydel jeszcze cię nie rozniosła, Ross.
Westchnąłem ciężko i wróciłem do dziewczyn. Wyglądało na to, że się polubiły. Na mojej twarzy zagościł uśmiech. Zadzwonił dzwonek więc pożegnaliśmy się i ruszyliśmy na apel. Myślałem, że szlag mnie trafi jak zobaczyłem Carter. Do tego przy mojej klasie.
-Cholerka-powiedziała szybko Laura.
-No. Cholera jasna, no!-wydarłem się, podskakując z całym impetem do góry.
-Miło cię znów widzieć, Lynch. Zechcesz wpaść do mojego gabinetu?-usłyszałem głos pani dyrektor.
-Przepraszam za niego-szepnęła przymilnie Laura-To już się nie powtórzy, naprawdę.
O dziwo, kobieta uległa. Zmierzyła mnie tylko krytycznym spojrzeniem i odeszła. Przybiliśmy piątkę.
-Nieźle-powiedziałem z aprobatą.
-Lynch, gdybym się nie podlizywała, to zostałybyśmy z moją byłą dyrektorką "przyjaciółkami"-zaśmiała się.
-Myślałem, że jesteś grzeczna i nieśmiała-palnąłem.
-Bo jestem-pocałowała mnie w policzek-Ale ktoś ci musiał tyłek uratować.

OCZAMI VANESSY
Po zjedzeniu śniadania uświadomiłam sobie, co dziś za dzień. Momentalnie do oczu napłynęły mi łzy. Delly, Ella, Mai, Rocky'ego ani Rylanda nie było w domu. Ponoć mieli zrobić nam niespodziankę. Jedyna osoba, do której mogłam się udać to Riker. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Chłopak siedział na chodniku. Na mój widok uśmiechnął się szeroko. Potruchtałam do niego.
-Cześć, Rik.
Klapnęłam obok, wbijając wzrok w jakiegoś chwasta.
-Co się stało?-spytał z troską.
-Chcesz mnie przytulić?
-Zawsze-odparł.
Ciepło bijące od blondyna znacznie poprawiło mi humor. Zaczął głaskać mnie po włosach.
-Moi rodzice... Rok temu zginęli w wypadku samochodowym. Laura była wtedy chora i siedziała ze mną w domu-opowiedziałam.
-Nie umiem pocieszać-uśmiechnął się rozbrajająco-Ale mogę ci za to powiedzieć, że cię bardzo kocham, a twoi rodzice byli szczęściarzami, że mieli tak wspaniałą córkę.
-Też cię kocham, ale próbujesz odebrać to, co najważniejsze dla mnie i dla Lau.
-Przepraszam, Nessa.
Zdążyłam zauważyć, że moja siostra nieco się go boi od czasu ostatniego pobytu w szpitalu, a to znacznie utrudniało podjęcie decyzji. Niezależnie od tego, jakim jest palantem... kocham go. Nawet baardzo. Tylko czy będzie w stanie się uspokoić? Warto się przekonać? Mogę dużo stracić.
-Mówiłaś, że za mnie wyjdziesz-przypomniał.
-Jaja sobie robisz? Zastanawiam się, czy dać ci drugą szansę, a ty o ślubie myślisz?
-Nie śpieszy mi się. Czekałem na ciebie całe życie więc mogę poczekać jeszcze parę lat.
Skąd on bierze te teksty? Naoglądał się komedii romantycznych? Przymknęłam oczy i wsłuchałam się w bicie jego serca.
-Dum, dum, dum!-zaśmiał się.
Swoją drogą, ładnie pachniał. W takich warunkach mogłabym zasnąć. Po kilku minutach odpłynęłam. On, jak mniemam, cieszył się jak dzieciak bo pewnie myślał, że mu ufam. To działa tylko u Laury.

4 komentarze:

  1. Genialny !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! pisz szybko next !!!!!!!!!!!!!!!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cu-do-wny!!!!!!!!!!!!
    Jesteś genialna, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cie wiesz?
    A zwłaszcza twojego bloga.
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń