niedziela, 20 października 2013

XXX. My little sister, his little brother.

OCZAMI ROSSA
Wiedziałem, że coś jest nie tak. Laura nie pałała chęcią do rozmowy, a z jej oczu biła niepewność.
-Jesteś w ciąży. Tak?-spytałem, próbując się uśmiechnąć.
Pokiwała twierdząco głową, a ja mocno ją przytuliłem.
-Możesz na mnie liczyć, Lau.
Na pewno damy sobie radę, a ja jej nie opuszczę. W sumie... cieszę się. Na twarzy brunetki zagościł słodki uśmiech, za to reszta rodziny szeroko otworzyła buzie.
-Na nas też-dodała Rydel, którą chyba najmniej zaskoczył obrót spraw. Zawsze jest na wszystko gotowa.

OCZAMI MAI
Stojąc przed domem Lynchów zastanawiałam się, co w ogóle tam robię. Ostatecznie gwałtownie nacisnęłam klamkę i wpakowałam się do środka.
-Cześć, Rocky. Pewnie się nie cieszysz, że mnie widzisz, ale jestem w ciąży i od teraz częściej będziemy się spotykać-powiedziałam szybko i pewnie, wymuszając u siebie uśmiech.
Chłopakowi kompletnie odebrało mowę. Osunął się na fotel i błagalnie spojrzał na oniemiałego Rikera.
-Co się tak gapisz?-mruknął blondyn.
-Ona żartuje, nie? Powiedz, że żartuje!-krzyknął zdesperowany.
-Stoję tu, palancie-przypomniałam mu-Wiem, że nie masz uczuć, ale chociaż skłam, że się cieszysz.
-Maia...-zaczął.
Stwierdziłam, że jednak nie dam mu dokończyć, bo pewnie to za bardzo zaboli. Odwróciłam się i wyszłam na ulicę. Słyszałam czyjeś kroki. To pewnie on. Ruszyłam w kierunku mojego domu, nie odwracając się ani na sekundę.
-Czekaj, proszę-usłyszałam głos Rydel-Przepraszam za niego.

OCZAMI VANESSY
Wprosto odchodziłam od zmysłów. A co, jeśli sobie nie poradzimy? Co, jeśli się rozstaną? Z rozmyślań wyrwał mnie ciepły głos Rikera.
-Nie martw się, Nessa.
-A co jeśli...?
-Uspokój się. Pomożemy im i jestem pewien, że Ross będzie wierny Laurze-odparł, uśmiechając się rozbrajająco.
Czy on czyta mi w myślach? Spojrzałam prosto w pełne niepokoju oczy blondyna. Chociaż próbował mi wmawiać, że będzie dobrze i tak wiedziałam, iż również się martwi. Splotłam nasze dłonie i pociągnęłam chłopaka w stronę drzwi.
-Chodźmy na spacer, proszę.
Zgodził się. Szliśmy spokojnie chodnikiem, rozmawiając o nadchodzącym roku szkolnym. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymałam.
-Ona nie może. Wyśmieją ją-powiedziałam smutno.
-Jeśli będzie źle, przejdzie na tok nauczania domowego. Ross próbuje to u nas wybłagać od lat-zaśmiał się chłopak.
Powoli zaczynałam wierzyć, że możemy stworzyć rodzinę. Bardzo powoli. Moja mała siostrzyczka... Jego mały braciszek... Dobra, nie taki znowu mały. Przecież 183 cm to dużo. Aczkolwiek często zachowywał się jak dziecko i to dawało wystarczające powody do stresu.

3 komentarze:

  1. Superrrrrrrrrrrrrrr !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! jest genialny tak jak wszystkie twoje rozdziały dzięki, że piszesz tego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem osobą cierpliwą ale nie w tym momencie! JA CHCĘ NEXTA!
    Kama :3
    PS. Ubóstwiam ciebie i twojego bloga! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej weź jestem tu nowa ale rozdział BOski pisz e nexta bo się fochnę

    OdpowiedzUsuń