OCZAMI RYDEL
-Potrzebuję pomocy-szepnęłam-Mam białaczkę i został mi rok życia.
Miałam zamiar go wkręcić, żeby sprawdzić, czy jest wart przebaczenia. Gdy w jego oczach pojawiły się łzy, zrobiło mi się Ella żal.
-Oddam ci szpik-powiedział bez wahania.
Objęłam go ramionami i przyciągnęłam do siebie.
-Nie musisz. To tylko żarty-wyjaśniłam.
-Nie dałbym rady bez ciebie żyć, Delly-pocałował mnie w policzek.
-Mimo wszystko... Wróćmy do bycia przyjaciółmi, ok?-spytałam.
-Ok-odparł z wymuszonym uśmiechem.
-To też żart-zachichotałam, pstrykając go w nos-Odwiedzimy Raurę?
-Pewnie. Wskakuj-przykucnął.
Wdrapałam mu się na plecy. Niósł mnie przez całą drogę do szpitala. Cały czas zastanawiałam się nad tym, jaki cel Kelly ma w niszczeniu mojego życia. I tak go nie zepsuje. Ratliff, Marano, Mitchell, Ally, Melody, moi bracia nigdy mnie nie opuszczą. Ja ich też. To właśnie dzięki nim się uśmiecham.
OCZAMI LAURY
-Mam dla was niespodziankę-powiedział Rocky, stając w drzwiach.
Zanim zdążył podejść do nas z Ally, Riker mu ją wyrwał i zaczął tulić. Automatycznie wybuchnęłam śmiechem. Maluch o dziwo nie płakał, ba, patrzył się na wujka z takim umiłowaniem... To słodziutkie!
-Chodź, kruszynko!-powiedziałam, rozkładając ręce.
-Już idę-zaśmiał się Rocky, próbując usiąść mi na kolanach.
Ross w porę go podciął i brunet z hukiem wylądował na ziemi. Riker nawet tego nie zauważył. Był wpatrzony w małą jak w szarlotkę.
-Rikuś... Proszę?
-Ok. Przepraszam-mruknął, podając mi córeczkę-O Dżizys! Jaka sweet minka!
-Jutro cię wezmę do psychologa, co?-zaproponował Ross, unosząc brwi.
-Jutro to ja idę nakupować Ally miśków-odparł beztrosko.
-Wyjdziecie?-poprosiłam stanowczo.
-Muuszę?-jęknął najstarszy, ale w spotkaniu z moim groźnym spojrzeniem złapał Rocky'ego za gacie i wyciągnął z pokoju.
-Wydrzesz mi dziurę!-krzyknął chłopak z dezaprobatą.
Blondasek podszedł do drzwi i zamknął je nogą. Ja w tym czasie zabrałam się za karmienie Ally. Po kilku minutach zasnęła mi w ramionach. Chłopak usiadł obok i pocałował ją w czoło, a mnie w usta.
*17 kwietnia*
NARRATOR
Koło południa Lynchowie byli w domu. Delly cały czas nawijała o tym, że nie może przyzwyczaić się do nowego nazwiska dziewczyn, a Rocky głęboko się zamyślił.
-Wiecie co? Idę na spacer, wrócę przed obiadem-oznajmił, wychodząc na ulicę.
Wpatrywał się w swoje buty, więc nie zauważył przed sobą jakiejś nastolatki. Dopiero, kiedy się zderzyli, podniósł wzrok.
-Przepraszam-westchnął, pocierając obolałe czoło.
-Nic się nie dzieje. Właśnie słuchałam "Ain't No Way We're Goin' Home"-ściągnęła słuchawki i spojrzała na chłopaka-O Boże! Rocky Lynch!
-Ym... Tak. Czyli nie muszę się przedstawiać-wyszczerzył zęby-A ty?
-Alexandra-odpowiedziała dziewczyna-Zawsze marzyłam o tym, żeby cię spotkać.
-To miłe. Może chcesz iść na naleśniki?
-Mówisz serio?
-Czemu miałbym kłamać?
-Ludzie przeważnie mnie okłamują i wyzywają, bo nie należę do najbogatszych. Straciłam rodzinę i wszystko inne w pożarze.
-O matko! Tak mi przykro!
-Nie szkodzi.
-Chodź.
Kilkadziesiąt minut później siedzieli w naleśnikarni opychając się i śmiejąc. Czas mijał szybko, rozmowa szła gładko. Z Maią nigdy się tak nie bawił. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że Alex mu się podoba, ale przecież Mitchell, Melody... Kochał je najbardziej na świecie!
-Może obejrzymy zachód słońca na plaży?-zaproponował.
Po drodze kupił jej różę i zaśpiewał kilka piosenek. Poczuła się naprawdę wyjątkowo. Siedząc na piasku, nie odezwali się nawet słowem. Nagle brunetka położyła rękę na kawałku szkła i z piskiem wpadła w dziewiętnastolatka. Nie wytrzymał. Pocałował ją. To wszystko widziała Maia, która szła z Melody do sklepu. Po jej policzkach pociekły łzy, ale raptownie je starła. Pewnym krokiem podeszła do pary.
-Patrz, córeczko-wskazała na Rocky'ego-Twój pieprzony tatuś właśnie mnie zdradza z jakąś laską, a za chwilę będzie się kretyn tłumaczył.
Biedna dziewczynka oderwała się od niego i spojrzała zdezorientowana na Mitchell.
-Maia... Ja...
-Masz córkę? Czemu nie powiedziałeś?! W życiu bym do tego nie dopuściła! Na pewno jest im przykro!-pisnęła jego fanka.
-Nie przejmuj się, kochanie-uspokoiła ją dwudziestolatka-Nie mam ci tego za złe. Chcesz potrzymać Melody?
Młodsza pokiwała głową i wzięła niemowlaka na ręce. Brunetka zacisnęła dłoń w pięść i z całej siły walnęła swojego ukochanego w oko.
-To już drugi raz! Zdradę z Van wybaczyłam, ale teraz nie mam zamiaru. Chodź, zrobimy sobie babski wieczór-zaproponowała nieznajomej.
-Maia... To była chwila!-krzyknął, odchylając głowę-Kocham cię!
-Jest żałosny-szepnęła skrzywdzona-Wmawia mi to, kiedy tylko coś schrzani. Ale skoro kocha, to czemu rani?
----
Huhu. Jeszcze sporo się stanie, zanim wszystko na powrót ułoży. Rocky'ego w następnym rozdziale postawią przed poważnym dylematem, a Rikessa przeżyje pierwsze załamanie od czasu ślubu. Prawdziwa miłość zwycięży? Może. Tymczasem Raura... ;)