wtorek, 12 listopada 2013

46. Are you mad?!

NARRATOR
Pisk opon zagłuszył krzyczącego blondyna. Vanessa była zbyt sparaliżowana strachem, by się ruszyć. Riker biegł co sił w nogach. Mimo wszystko nie zdążył. To Ross pociągnął dziewczynę za rękę, tym samym ratując jej życie. Za nim stała przerażona Laura.
-Oszalałaś?!-wydarł się dwudziestojednolatek-Mogłaś zginąć!
-I co z tego? Przecież by cię to nie ruszyło. Lubisz ranić ludzi-warknęła dobitnie, tuląc się do siostry.
Nie odpowiedział. Zbyt go to dotknęło. Zdawał sobie sprawę, że to jego wina i szatynka miała prawo do takiej reakcji, ale nie miał ochoty błagać jej o wybaczenie. I tak znowu się pokłócą, znowu doprowadzi ją do płaczu. A nie chciał tego. Pragnął, by była szczęśliwa.
-Riker!-krzyknął Ross-Czekaj!
Złapał starszego brata za spodnie i wskazał na zrozpaczoną Marano.
-Odchodzisz, a tego nie chcesz. Odchodzisz, bo jesteś głupi. Ta dziewczyna to sens twojego życia. To twoje życie. Bierz dupę w troki i z nią pogadaj!-rozkazał-Wybaczy. Miłość wszystko wybacza.
-Daj mi spokój-burknął.
-Ok. Potem będziesz żałował, jak zobaczysz Nessię z innym facetem i dziećmi.
Po tych słowach wrócił do dziewczyn. Riker spojrzał na kierowcę samochodu, który omal nie zabił dwudziestolatki. Owy mężczyzna zaczął krzyczeć.
-Zamknij się, palancie!-wrzasnął blondyn-Prawie ją przejechałeś!
-Mogła patrzyć, gdzie siada!
Van podniosła wzrok. Pełnym smutku spojrzeniem zmierzyła chłopaka.
-Przepraszam-wypaliła.
-Nie masz za co. Ja przepraszam-przytulił ją-Wiesz, że cię kocham.
Zaraz dołączyła do nich Raura. Całkowicie ignorowali niedoszłego sprawcę wypadku.

OCZAMI RIKERA
Około siedemnastej wybrałem się z Delly do centrum. Mieliśmy zamiar kupić coś dla mojego słoneczka. Nie miałem żadnego pomysłu na prezent, za to siostra ciągnęła mnie w stronę jakiegoś sklepu.
-Mogę jej kupić królika, Ryd?
-Chyba żartujesz! Gdzie wy go będziecie trzymać?
-No... w ogródku, nie?
-A w zimie?
-Przecież ma futro!
-Boże, Riker...-zrobiła facepalm.
Posłałem jej spojrzenie typu "No co?". Króliki są fajne! Małe, puchate, słodkie! Jak Ness.
-Lepiej jej kup sukienkę albo naszyjnik.
-A ty?-spytałem.
-Szczeniaczka, wiesz?-odparła z ironią-Ja jej kupię...
-Wiem!-krzyknąłem.
Inni ludzie dziwnie się na mnie popatrzyli. Pociągnąłem Blondi za rękę.
-Może się rozdzielimy?-zaproponowała podirytowana.
Popędziłem przed siebie, potykając się co kilka kroków i przeskakując przez ławki. Stanąłem przed szybą. To jest to. Zdecydowanie.

4 komentarze: