czwartek, 7 listopada 2013

42. Don't blame yourself.

OCZAMI ROSSA
-Nie pobiłem nikogo!-krzyknąłem.
-Po lekcjach w trójkę porozmawiacie z psychologiem-odparła dyrektorka i kazała nam opuścić swój gabinet.
Na korytarzu czekała uśmiechnięta Carter. Laura przyparła ją do ściany, co nie było do końca mądre.
-Ty szczurze! Jak możesz?-warknęła.
-Normalnie. Szkoda, że nie macie alibi. W końcu byliście sami-odparła spokojnie, odpychając od siebie brunetkę.
Ma rację. Nie było absolutnie nikogo, kto mógłby potwierdzić moją niewinność. Może prócz Lau, ale po ostatniej akcji w klasie jest mała szansa, że psycholog jej uwieży. Uh. Pociągnąłem brązowooką w stronę sali nr 34, gdzie miała się odbyć kolejna lekcja. Zająłem miejsce pod oknem i zacząłem wpatrywać się w krople deszczu leniwie spływające po oknie.
-Ross, do tablicy-usłyszałem głos nauczycielki.
Nie miałem wyboru, choć wywoływanie do odpowiedzi w pierwszym dniu szkoły jest bezsensowne. Nie może podać wymagań albo czegoś w tym stylu?
-Masz zespół, prawda?-spytała.
-No, mam.
-Więc bez problemu odpowiesz na kilka pytań-stwierdziła.
Spojrzałem na mojego Kwiatuszka. Na jej twarzy malowała się bezradność. Zdążyłem się zamyślić i nie docierały do mnie słowa pani Snow.
-Ross? Słabo ci?
-Um... Nie, przepraszam.
-A odpowiedź brzmi?
-Rydel-palnąłem bezmyślnie, a klasa wybuchnęła głośnym śmiechem.
-Sugerujesz, że Twoja siostra śpiewała początek Cali Girls?
-Taak, raz-usiłowałem się wykręcić.
-No, dobrze. Niech ci będzie. Siadaj.
Odetchnąłem z ulgą. Mina Delly byłaby bezcenna.

NARRATOR
Wraz z dzwonkiem oznajmiającym koniec tej szkolnej udręki, Laura i Ross udali się do psychologa.
-Może nas od razu do psychiatry wyślą?-burknął pod nosem blondyn.
Zapukali do drzwi. Otworzyła im kobieta wyglądająca na jakieś trzydzieści lat.
-Marano i Lynch, tak?
Pokiwali twierdząco głowami, wzrokiem szukając Carter. Siedziała na krześle przy ścianie, uśmiechając się szyderczo. W biednym chłopaku wzbierał gniew. Wcale nie miał ochoty się tłumaczyć, bo tej głupiej dziewczynie zachciało się niszczyć im życie. Jak na złość, musiał zająć miejsce obok niej.
-Pobiłeś Carter, Ross?
-Kijem bym jej nie tknął-wymruczał.
-W takim razie co robiłeś wieczorem, dziewiątego sierpnia?
Blondasek spłonął rumieńcem i posłał Lau zakłopotane spojrzenie.
-Rozmawialiśmy z Laurą-powiedział zgodnie z prawdą-Została na noc.
-W takim razie czemu twierdzisz, że zostałaś pobita przez Rossa?-pytanie zostało skierowane do Carter.
-Mam dowód!-krzyknęła, wyciągając telefon z kieszeni.

OCZAMI VANESSY
Koło piętnastej postanowiłam wybrać się na spacer do parku. Spięłam włosy w koka, ubrałam buty, wsadziłam telefon do kieszeni i wyszłam z domu. Idąc ulicą myślałam nad oświadczynami Rikera. Mogłabym je przyjąć, wyjść za niego i być szczęśliwa. Tylko czy to nadal aktualne? Może on się jednak rozmyślił? Nagle potknęłam się o patyk i wyryłam na trawę.
-Cholera jasna!-zaklęłam pod nosem, rozglądając się.
Drzewa dumnie prezentowały kolorowe liście, radosne pary szły ścieżką, trzymając się za ręce i nic nie wskazywało na to, że zaraz będzie padać. A jednak. Małe krople deszczu zaczęły uderzać o chodnik już po kilku minutach. Leniwie się podniosłam i ruszyłam przed siebie. Obok jednego z drzew zauważyłam mojego kochanego blondyna. Tylko... on nie był sam. Jakaś dziewczyna rzuciła mu się na szyję i zaczęła go całować. Wybaczyłabym. Wiem, jakie są fanki. Ale czarę goryczy przelał fakt, że dwudziestojednolatek ten pocałunek odwzajemnił. Łzy pociekły mi z oczu. Biegiem skierowałam się w stronę domu Lynchów. Otworzyła mi uśmiechnięta Delly. Mocno przytuliłam przyjaciółkę i wybuchnęłam głośnym płaczem. Zrobiła nam kakao, usiadłyśmy w salonie i włączyłyśmy "One Last Dance".
-Zdradził mnie-załkałam.
-To nie możliwe-odparła Rydel ze zdziwiniem.
-Przecież go widziałam.
-Porozmawiam z nim, obiecuję.
W tym momencie do domu wpadł niczego nieświadomy Rik. Na mój widok wyraźnie się zaniepokoił.
-Co jest, Van?
-Ty dupku!-krzyknęłam.
Na dół zbiegł zaciekawiony Ryland. Blondyn spojrzał na niego.
-Nessa ma okres?-palnął.
-Ja ci dam okres!-zdenerwowała się Blondi-Jak mogłeś?!
-Żartowałem przecież.
-Boże, z kim ja mieszkam?! Dlaczego bawisz się jej uczuciami?-spytała Rydel z mordem w oczach.
-Dziwne jesteście-stwierdził, znikając w kuchni.

OCZAMI ROCKY'EGO
Maia ostatecznie wyskoczyła przez to okno i popędziła do siebie. Kopnąłem z całej siły szafkę, przez co z hukiem runęła na ziemię. Nie pojadę na lotnisko. Po co? Już za późno, zresztą i tak nie byłbym w stanie jej zatrzymać. Do mojego pokoju wpadła zapłakana Marano.
-Delly goni Rikera z miotłą i kazała spytać, czy ciebie też ma?-uśmiechnęła się kwaśno.
W życiu nie widziałem tyle bólu w czyichś oczach. Objąłem dziewczynę.
-Co się stało, Van?
-Zdradził mnie-szepnęła.
-I jeszcze żyje?-zaśmiałem się-Nie martw się, na pewno tego nie zrobił. Za bardzo cię kocha. Może to ktoś podobny?
-Nie mam ochoty słuchać jego tłumaczeń, więc się nie dowiem. A Maia gdzie?
-Jak mniemam w samolocie-odparłem.
Nessa odwróciła głowę, nasze nosy się zetknęły. Bez chwili zawahania pocałowałem dziewczynę. W tym momencie w drzwiach stanął Rik. Szatynka mnie odepchnęła, ale zniknął. Nawet nie wiedziała, że widział.
-Van... Riker tu był.
-Co?!
Wybiegła na korytarz i złapała chłopaka za rękę.
-Odejdź stąd-warknął.
-To Rocky...-wyszeptała.
Brat spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Przepraszam. To nie jej wina.
-Super!-odparł sarkastycznie-O co tu chodzi?
-Zdradziłeś mnie w parku-wyszeptała załamana dwudziestolatka.
-O czym ty gadasz?-spytał zaskoczony blondyn.
-Riker!-wrzasnęła Delly.
-Widziałam cię z jakąś dziewczyną.
-Chodź do pokoju-pociągnął ją za rękę-Ryd usiłuje mnie zabić.

OCZAMI RIKERA
Usiadłem na łóżku i spojrzałem Van prosto w oczy.
-Byłem w sklepie, Ness. Nie mógłbym cię zdradzić. Za bardzo...
-Co?-spytała z nadzieją.
-Za bardzo cię kocham, Słoneczko.
-Ale ja cię zdradziłam-odparła ze wstydem.
Trudno byłoby mi zapomnieć, gdyby to ona pocałowała Rocky'ego. Ale było całkiem odwrotnie więc czemu mam się złościć? Jedyną osobą, z którą od dziś nie zamienię ani słowa, jest brat. Nie znał prawdy, zdaję sobie z tego sprawę. Tylko czy przez to ma prawo całować moją dziewczynę? Myślałem, że mogę mu ufać. Znamy się niemal dziewiętnaście lat i nigdy niczego takiego nie zrobił.
-Chciałaś tego?
-Nie-odparła szczerze.
-To czemu się obwiniasz?
Zamiast odpowiedzieć, wybuchnęła płaczem. Przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem głaskać po głowie.
-Raz to zrobił, a teraz już z górki-mruknąłem, całując szatynkę w czoło.
-Źle się czuję-oznajmiła.
-W takim razie idź spać. Ja spróbuję pogadać z Delly.
Nakryłem ją kołdrą. Zwinęła się w kłębek i jeszcze dwie minuty łkała.

OCZAMI RYDEL
Zabrałam się za robienie obiadu, żeby odreagować. Kiedy Riker wszedł do kuchni, zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem.
-Czego tu szukasz?-burknęłam.
-Van u mnie śpi więc...
-Wybaczyła ci?-spytałam z niedowierzaniem.
-Raczej ja jej. Nie zdradziłem Nessy. Za to Rocky zdążył ją pocałować.
-O Boże!-wypaliłam-Nie możecie się uspokoić i przestać nawzajem ranić? Do tej pory każdy z was skrzywdził dziewczynę swojego życia, ale Ross jakoś najmniej razy.
-Bo jest najbardziej uczuciowy.
-No tak.
Do pomieszczenia wparował wygłodniały Ryland, zacierając ręce.
-Ooo, robisz pizzę!-ucieszył się.
-Yhym-potwierdziłam-Pójdziesz do cioci po...
-I ty myślisz, że uda mi się wrócić? Ona jest dziwna!
Wybuchnęłam głośnym śmiechem. Własnej rodziny się boi!

-----
Dziękuję za nominacje do LBA i wszyskie komentarze :) Na pytania odpowiem, kiedy znajdę chwilkę czasu. Jesteście wspaniali. <3

4 komentarze:

  1. Fantastyczne zwroty w akcji. Cudowny, super, fajny rozdział. Czekam na kolejny zarąbisty next!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jest wspaniały :) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę doczekać się dowodów :) Świetny rozdział czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń