*29 listopada*
NARRATOR
Dzień dla Lynchów i Marano zaczął się równo z wrzaskiem Mai.-K... urde-zaklęła na cały regulator-Rocky, ty debilu!
Naraz wszyscy zebrali się w salonie. Mitchell stała pod oknem z morderczym spojrzeniem wbitym w Rocky'ego. Chłopak był ubrany w jej ulubioną bluzkę, a do tego zaklinował się w oknie i zerwał karnisz.
-Ja pierniczę! Jak można dwa razy... Uh. Wyłaź, ułomie!-nadal darła się dwudziestolatka.
-To może mi pomożesz?-zaproponował chłodno.
-Wal się! Nie kazałam ci tam wpychać twojej tłustej dupy!
Riker i Ross spojrzeli na siebie porozumiewawczo i złapali bruneta za spodnie.
-Na 3-powiedział Rik z rozbawieniem.
-1... 2... 3...-odliczył młodszy.
Pociągnęli na tyle mocno, że dziewiętnastolatkowi zleciały gacie, ukazując zielone bokserki, ale on sam położenia niestety nie zmienił. Laski padły na ziemię i wybuchnęły niepohamowanym śmiechem.
-Zabiję was!-zagroził Rocky.
-Ciekawe, jak?-zachichotał Blondasek.
W tym momencie do domu wpadł zaaferowany Ratliff.
-Co się stało Delly?-spytał przerażony.
Rydel wczołgała się za kanapę. Była ciekawa obrotu zdarzeń.
-Miała zawał-poinformował Ella najstarszy z braci.
Perkusista zaczął płakać. Zupełnie jak małe dziecko. Wszystkim zrobiło się go żal, a już szczególnie Blondi. Sprytnie przemknęła na drugi koniec pokoju i wskoczyła ukochanemu na plecy.
-Tu jestem!-oznajmiła z powalającym uśmiechem.
-Przestraszyłem się.
-Czemu?
-Bo cię kocham. Tak bardzo, jak nikt inny.
-Awww, Elluś!-pocałowała go w policzek.
-Siostra!-jęknął uwięziony Rocky-Weź mi pomóż!
Postanowili posmarować go masłem i dopiero wtedy szarpać. Udało się. Wszyscy prócz Lau i Mais polecieli na ziemię.
-Huh. Współczuję ci, Ross-stwierdziła Australijka, mierząc ze współczuciem chłopaka leżącego na samym spodzie-Ta świnia ciągle żre, musi trochę ważyć.
-Od razu widać, że się kochacie!-zakpił dwudziestodwulatek.
Po kilku godzinach wszyscy prócz Raury wyruszyli na zakupy, w wiadomym celu. Dziewczyny miały zamiar dać brunetce ciuchy - Delly sukienki, Maia bluzki, a Van rurki, które jej siostra wprost uwielbiała. Niczym burza przeszły przez kilkanaście sklepów, zrywając towary z półek. W tym samym czasie Riker zajrzał do jubilera. Wybrał dla swojej przyjaciółki kolczyki z nutkami, a potem kupił jeszcze największy bukiet kwiatów, jaki tylko udało mu się znaleźć. Ma chłopak gest, co? Rocky za to postawił na książki. Dużo książek! Ryland już dawno skombinował dla dziewczyny keyboard, a Ell przeogromnego miśka, którego ledwo dotaszczył do domu Lynchów. Owy misiek na swej czerwonej koszulce miał nadrukowane zdjęcie Lau i Rossa, a w łapce trzymał naszyjnik. Tylko Blondaskowi nikt nie pozwolił iść do sklepu, ale już od tygodnia miał prezent dla ukochanej. Chwilę przed powrotem rodzeństwa zabrał ją nad jeziorko. Usiedli na mostu i zaczęli wpatrywać się w łódkę przywiązaną do jednej z desek.
-Co robimy?-spytała brązowooka.
-Płyniemy-uśmiechnął się zawadiacko Rossy.
Szybko dostali się na drugi koniec jeziora. Tam na osiemnastolatkę czekała niespodzianka, a mianowicie paczka.
-Otwórz-nakazał chłopak.
W środku była biała przepiękna biała suknia ślubna. Z oczu szczęśliwej Marano popłynęły łzy.
-Wpadłem na ten pomysł przed Rikerem. Nawet nie wiedziałem, że czyta mi w myślach. Mam nadzieję, że nie obrazisz się, że dostałaś to co Nessa.
-Jak mogłabym się obrazić? Dostałam coś więcej. Ciebie. A ty jesteś najwspanialszym prezentem na świecie-objęła rękami szyję chłopaka, oparła głowę na jego ramieniu.
Uśmiechnął się pod nosem i pocałował ją w czoło.
Po powrocie do domu zastali płaczącą Rydel.
-Co się stało?-spytała Lau.
-Ell mnie zostawił. Twierdzi, że jego uczucie się wypaliło-załkała dziewczyna.
-Pogadam z nim-zaoferował siedemnastolatek.
-Twoja pięść z jego twarzą, co? Tak nie wolno. To nadal mój najlepszy przyjaciel.
W tym momencie do domu wpadł wkurzony Riker. Wszyscy skierowali na niego pytające spojrzenia.
-Mam dwie złe wiadomości-obwieścił-Ell i Kelly tulili się przed jego domem.
-A druga?-odparła chórkiem Raura.
Wyraz oczu Delly znacznie się zmienił. Dotąd nie było w nich widać, aż tyle bólu.
-Złamałem mu nos, a jej podarłem łachy.
-Zostawiłeś go samego?!-wrzasnęła dwudziestolatka.
-Oszalałaś? Po pogotowie zadzwoniłem.
-Boże, chłopie! Brak mi słów!
Wybiegła na ulicę niczym torpeda, po drodze omal nie wpadając w ścianę. Nie ważne, co zrobił. Ważne, że potrzebował pomocy. Biegła, ile sił w nogach. Zastała ukochanego siedzącego po turecku na trawie. Dłonie miał całe zakrwawione, ale na jej widok się uśmiechnął. Nachyliła się nad nim.
-Boli cię?
-Trudno, żeby nie-odpowiedział ze śmiechem-Delly... Musimy porozmawiać.
-Masz rację. Co z tego, że Rik złamał ci nos? Chodźmy na kawę i gadajmy o tym, że już mnie nie kochasz!-mruknęła z ironią.
-To nie tak. Ja... Ryd, ona groziła, że ci coś zrobi.
-Więc najłatwiej było złamać mi serce?!
-W pewnym sensie.
-Nienawidzę cię-szepnęła, wtulając się w jego klatkę piersiową-Ty idioto.
-Idiota może i tak, ale przynajmniej słodki.
-I skromny.
Pogotowie zjawiło się po kilku minutach. Kiedy chłopak wchodził do karetki, telefon wypadł mu z kieszeni. Delly popatrzyła na wyświetlacz.
"Dobrze całujesz. Szkoda mi tylko Rydel, serio. Nie oszukuj jej. Kelly"
Nie rozumiała niczego. Jej serce rozbiło się na tysiąc malutkich kawałeczków, a łzy na powrót pociekły po policzkach. Zrezygnowana, klapnęła na chodniku. Z nieba zaczął padać deszcz. Mimo, że po chwili była już przemoczona do suchej nitki, nawet nie drgnęła. Z jednej strony nie wierzyła w to, że Ell mógłby jej coś takiego zrobić. Z drugiej stał ten SMS. Z wycieńczenia zasnęła.
OCZAMI ELLINGTONA
Ze szpitala wróciłem dość szybko. Widząc Ryd leżącą na chodniku wytrzeszczyłem oczy. W dłoni ściskała telefon z wiadomością od Kelly. Znałem treść. -Co tu robisz, skarbie?-szepnąłem, choć nie liczyłem na odpowiedź.
Wziąłem blondynkę na ręce i powolnym krokiem ruszyłem ulicą. Na bank będzie chora. Jest tak mokra... Ja przy okazji też.
-Mam nadzieję, że mi uwierzysz. Bardzo cię kocham, Rydel.
*24 grudnia*
NARRATOR
-Ross, spadaj!-wydarł się Rocky, przeskakując przez siedzącego Rikera.-Ogarnij się, baranie!-odparł dwudziestodwulatek, który robił chwilowo za kozła gimnastycznego.
-Chłopaki, stójcie!-krzyknęły równo Maia, Laura i Vanessa.
Blondasek wyrył orła tuż przed choinką. Dziewczyny odetchnęły z ulgą. Ubierali ją siedem godzin. Każdy miał inną koncepcję, a do tego te małpy kłóciły się o zakładanie gwiazdki na czubek drzewka. Tylko Ryd nic nie obchodziło. Siedziała skulona w kącie pokoju, patrząc na padający za oknem śnieg. Niemal od miesiąca nie rozmawiała z Ratliffem. Przez ten czas była zdołowana, nie chciała jeść, zamykała się w pokoju. Nawet magia świąt Bożego Narodzenia tego nie zmieniła.
-Rocky, żeby ci dupę rozerwało!-ryknęła Mitchell, przerywając chwilową ciszę-Siedziałam nad tym ciastem trzy godziny!
-Sorki-odparł chłopak z pełnymi ustami.
-Wyjdź stąd!-powiedziała poważnie, ale w połowie zaczęła chichotać.
-Daj buziaka-poprosił.
Cmoknęła chłopaka w policzek i popchnęła w stronę drzwi.
W powietrzu unosił się zapach czekolady i pomarańczy. Wszystkie gazety pisały o tym, że ziemię przykrywa biały puch. To nie zdarzyło się od bardzo dawna.
-Delly, chcesz mi pomóc?-spytała Laura z troską w głosie, siadając obok przyjaciółki.
-Tak-odpowiedziała cicho Blondi, spoglądając jej prosto w oczy-Chętnie.
-W takim razie... Upieczemy razem ciasto? Reszta potraw gotowa, Rossy się nimi zajął.
-Pewnie. A jakie?
-Jakiekolwiek. Może jabłecznik? Rikuś dałby się za niego pokroić.
Przygotowały potrzebne składniki, założyły fartuchy i zabrały się za mieszanie ich. Zwabiony zapachem jabłek Rik wsunął się do kuchni.
-Kocham was, laski!-oznajmił.
-Mam być zazdrosna?-spytała Nessa, całując go namiętnie w usta.
Ryd nie wytrzymała. Za bardzo tęskniła za Ellem.
-Przepraszam, Lau. Naprawdę nie mogę.
Szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. Znowu zamknęła się w pokoju, by wylać łzy w poduszkę.
----
Stwierdziłam, że jednak dam tylko część świąt w tym rozdziale. W następnym reszta ^^ Ślub się jednak opóźni, ale i tak będzie niedługo.
Ten Ell to skońcony baran,Rozdział ZAJEBISTY ja zwykle zresztą.Pisz nexta
OdpowiedzUsuńBoski dawaj next
OdpowiedzUsuńBoski dawaj next
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mi szkoda Rydel. Szczególnie w tych ostatnich zdaniach ;'( Pisz nexta bo nie wytrzymam !
OdpowiedzUsuńczekam na next!
OdpowiedzUsuńrozdzial boski. czekam na next
OdpowiedzUsuńPare dni temu odkryłam Twojego bloga i już jest jednym z moich ulubionych o Raurze. Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń~Julia