niedziela, 8 grudnia 2013

66. I haven't better idea.

OCZAMI RYDEL
... Ell. Riker poszedł otworzyć, a ja w tym czasie oddałam Ally bratu i pobiegłam do kuchni.
-Jest Rydel?-spytał ten fałszywy palant.
-Ona jest, ale ciebie zaraz może nie być-wysyczał blondyn.
-Rik, co jest?-spytał zdezorientowany Ross.
-Nasz kochany Ratliff będzie mieć dzidziusia.
-To chyba dobrze?-Blondasek nie ogarniał.
-Z Kelly-dodał dwudziestodwulatek.
-Wydrapię ci oczy-zagroził Ellowi Jersey, łapiąc go za koszulę-Zginiesz marnie, kretynie zasrany!
Słownictwo Rossiaczka przyciągnęło Lau i Van.
-Co jest?-wymruczały, przecierając oczy.
-Kelly. Dziecko-wywarczał Blondasek, popychając Ellingtona na drzwi.
-Rossy, kotku, odsuń się-poprosiła Ness.
Posłusznie wykonał polecenie, a ona rzuciła się na zdrajcę z pięściami. Z nią lepiej nie zadzierać. Potem wpadła Maia, której nie musieli nic tłumaczyć, bo wszystko słyszała. Wzięła do ręki nóż i wbiła w stół.
-Spierniczaj. Teraz!-rozkazała.
Tak się przestraszył, że omal nóg nie pogubił w drodze powrotnej. Czekała na niego jeszcze jedna niespodzianka - RyRy i Rocky zbombardowali go balonami z wodą z balkonu.
-Mitchell, jesteś genialna!-wrzasnął dziewiętnastolatek, wychylając się przez balustradę.
-Ja wiem-zaśmiała się-Na ciebie już ostrzę.

*28 kwietnia*
NARRATOR
Cały tydzień minął Lynchom i Mai na pocieszaniu Ryd i wpychaniu w nią jedzenia. Zresztą na marne, bo ani się nie uśmiechała, ani nie chciała niczego tknąć. Nawet pizzy! Raz na dwa dni ulegała, ale po za tym masakra, krótko ujmując. Ich rodzice niestety wyjechali, więc nie mieli co liczyć na dodatkową pomoc.
-Delly, musisz jeść!-to zdanie najstarszy z braci powtarzał w koło Macieju od dobrych dwóch godzin.
-Nie chcę. Mogę iść na spacer?
-Tak, jeśli coś zjesz po powrocie.
-Okej-uległa, ruszając w stronę drzwi.
Ubrała swoje różowe Converse'y i wyszła. Po kilku minutach drogi poczuła, jak ktoś łapie ją za ramię. Wzdrygnęła się i gwałtownie odskoczyła, omal nie wpadając pod samochód.
-O Boże! Rydel!-krzyknął radośnie Robert, stary przyjaciel Blondi.
-Um... hej-odparła niechętnie.
-Jezu, aleś ty chuda! Jesz coś?
-Nie.
-Co? Czemu?-na jego twarzy malowały się troska i zdziwienie.
-Jakoś przestałam odczuwać głód-wzruszyła ramionami.
-Zamieniłaś się w wampira?-zażartował.
-Raczej zostałam zdradzona, ale zwał jak zwał.
-Tak mi przykro...
-Szkoda, że nie Ratliffowi.
-To on?
-A i owszem-uśmiechnęła się kwaśno.
-Mogę jakoś pomóc?
-Dojść do domu. Nie mam siły-westchnęła.
-Najprędzej tam, Delly. Chodź, zawijamy!-wskazał palcem na kawiarnię po drugiej stronie ulicy.
-Dobrze.
Może by i odmówiła, ale dawno nie widziała dwudziestolatka. W zasadzie jakieś dwa lata. Zajęli stolik przy oknie i zamówili górę tostów.
-Chcesz wiedzieć, co się stało, prawda?-odgadła.
On tylko pokręcił twierdząco głową.
-No widzisz... Nie mam ochoty opowiadać wszystkiego, ale niedawno dowiedziałam się, że Kelly jest z nim w ciąży.
-Nie przejmuj się nim.
-Tobie łatwo mówić, Robi. Miałam chwilową przerwę, ale od jutra znów muszę z nimi grać. Do tego chłopcy chcą go udusić, przez Van pewnie ma śliwę, a Maia groziła mu nożem.
-A... co to za dziewczyny?
-No tak, nie znasz ich. To moje przyjaciółki. Maia kiedyś chodziła z Rossem, teraz ma córkę z Rockym. Rossy za to ożenił się z Laurą, a ona urodziła mu Ally. Z kolei Lau ma siostrę i to właśnie Vanessa - żona Rikera-wyjaśniła.
Przez najbliższe kilka godzin zjedli wszystko, co tylko było w karcie. Robert bowiem jest żarłokiem jakich mało, co wcale nie znaczy, że swoje waży. Wręcz przeciwnie! Ma taki sam rozmiar jak najstarszy z Lynchów, który do grubych nie należy. Tak tylko twierdzą jego kochani bracia.
-Ryd, może pójdziemy do kina?-zaproponował chłopak.
-Pewnie-przytuliła go mocno-Tęskniłam!
-Ja też! Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo. Będę po ciebie o piątej.
Na pożegnanie pocałowała go w policzek.

Gdy stanęła w drzwiach swojego pokoju, zobaczyła małą Allisię na jej łóżku.
-Hej, kochanie!-wzięła szkraba na ręce i właśnie wtedy zobaczyła karteczkę przyklejoną do rączki dziewczynki-Ciociu, zjedz coś... Serio Riker?
-Nie miałem lepszego pomysłu-bąknął, wychodząc z szafy.
-Robi wrócił-oznajmiła-Byliśmy w kawiarni.
-Aa... Czyli się najadłaś-na twarzy blondyna wykwitł uśmiech.
-Tak. 20 tostów, 10 naleśników i pięć ciastek.
-WOW! Masz spust! Ale on pewnie dwa razy więcej, co?
-Yhym-zachichotała.
-Rydel, dasz mi moją kruszynkę?-poprosiła Lau, która zupełnie nagle pojawiła się obok-Ross ma dla nas niespodziankę.
-Pewnie-podałam jej malutką.

----
W nexcie dużo Raury ^^ Z wróżb chyba muszę zrezygnować, bo nie mam dostępu do kompa... Chociaż... jutro postaram się zrobić, ok?

10 komentarzy:

  1. Super!!!! :D nie mogę się doczekać nexta! wstaw dzisiaj! :D jestem twoją stałą czytelniczką, kocham twojego bloga! :D <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next!!!
    Rozdział jest niesamowity, naprawdę bałabym się tych dziewczyn, hehe...
    Next zapowiada się barrrrrrdzoooo ciekawie!!!
    <3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. next next next next

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale drastycznie :D Jak zwykle SUPER rozdział! Już nie mogę doczekać się Raury :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Nie jestem maszyną do pisania. Dopiero wróciłam od rodziny i nie mam nexta. Zacznę go dziś pisać, będzie pewnie za kilka godzin. Tak naprawdę nawet nie mam pomysłu na to, co się stanie. Wszystko zawsze wymyślam na bieżąco :p

      Usuń
  6. Boski rozdzial Jak zwyle :-) Ja jeszcze nie zaliczam sie do stalych czytelniczek go czytam CIE dopiero of 52 rozdzialu
    Story za bledy pisze z tablet a z ang klawiatura

    OdpowiedzUsuń
  7. Dużo Raury???
    No to się w szkole za cholerę nie skupię....

    OdpowiedzUsuń