sobota, 14 grudnia 2013

71. Stop! Don't do it!

CZĘŚĆ DRUGA

OCZAMI VANESSY
-Riker, stop! Wpadniesz!-krzyknęłam.
Backflipów mu się zachciało. Rozumiałabym, gdyby to robił w parku, ale nie obok basenu. Jeszcze sobie coś złamie!
-Daj spokój!-odparł, odbijając się od ziemi.
Fakt, imponujące. A już szeczególnie to, jak się poślizgnął i wleciał z telefonem do wody. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. Po wygramoleniu się na brzeg, podszedł do mnie i kichnął.
-Fuu! Riker! Ty małpo!-ryknęłam-Smarkaj w szmatę, a nie we mnie!
-Sorry, ale Rocky'ego tu nie ma-wystawił język.
-Znowu się pożarliście?
-Yhym.
-Jesteście braćmi!
-Też żałuję-brunet wystawił głowę przez okno-Mogła być druga siostra. Może by się normalna trafiła.
-ROCKY, ZNIKAJ MI Z OCZU!-wywrzeszczała wściekła Rydel.
-Wy się tylko do psychiatryka nadajecie-westchnęłam ciężko.
W tym momencie chłopak mnie przytulił. O, nie! Zginie w męczarniach!

OCZAMI LAURY
-Zajmiesz się Ally?-poprosiłam-Idę spać.
-Widzisz, mała? Mama ma nas dość-odrzekł smutno.
-Jestem zmęczona, Ross. Spróbuj sam urodzić dziecko i potem z nim wszędzie biegać.
-Co trudnego w rodzeniu?-wzruszył ramionami.
-Nic, prócz cholernego bólu przez szesnaście walonych godzin, kiedy ty tępo się gapisz na Delly odbierającą poród, bo nie ma lekarza-wywarczałam.
-Ale warto było. Teraz mam dwie najśliczniejsze dziewczyny na świecie.
-Na ciebie nie da się złościć. Która zostanie chrzestną?-spytałam.
-Podobno Van ma być Mel, więc zostaje Delly.
-A chrzestnym?
-Spójrz Rikerowi prosto w oczy i powiedz, że nie on-zaśmiał się.
-Racja. Ally jest jego oczkiem w głowie.

OCZAMI MAI
Od godziny bombardowałam Rocky'ego wiadomościami, a jemu się dupy ruszyć nie chciało. Melody wrzeszczała na całe gardło, a mnie szlag nagły trafiał. U niej nie ma zmiłuj. Albo śpi, albo się drze. Wybrałam numer do Ellingtona. Jedyna nadzieja w nim.
-Halo? Maia? Co jest?
Podsunęłam słuchawkę małej.
-Ok, zaraz będę-obiecał.
Przynajmniej on ma wystarczająco dużo czasu. Do pokoju wszedł po pięciu minutach.
-Bogu dzięki! Tatuś ma ją gdzieś.
-Z tego co wiem, to Rydel go dusi. Chodź, kruszynko!-wyciągnął ręce do mojej córeczki.
Nie wiem jak on to robi, ale momentalnie przestała płakać. Władowałam się do łóżka i przymknęłam oczy.
-Zabrać ją na spacer?-zaproponował.
-Nie musisz. Wystarczy, że na nią chwilę popatrzysz. W zasadzie nikt mi nie pomaga i po prostu padam.
-Ochrzanić Lyncha?
-Weź mu przywal patelnią albo coś.

----
Taak, wiem, że krótki. Wena ze mnie uleciała ;c

3 komentarze:

  1. rozdzial super tylko szkoda ze krotki :(
    ae trudo wazne ze jest . kiedy next ??

    OdpowiedzUsuń
  2. Next Next Next Next Next !!!!

    OdpowiedzUsuń