wtorek, 10 grudnia 2013

69. Forever together, baby. Forever. Together. Forever!

NARRATOR
Lynchowie siedzieli w salonie z Delly, która dzięki Ally i Melody nieco się uspokoiła, kiedy w drzwiach stanął uradowany Robert.
-Coś ty zrobił?-spytał go przestraszony Riker.
-Ja? Nic. Tylko rzuciłem tortem w Ratliffa, powywracałem stoły i podpaliłem Voosen sukienkę-oznajmił beztrosko.
-Jak to podpaliłeś?-krzyknął Rocky.
-No wiesz... zapalniczką, nie?
-Spaliłeś Kelly?-Laura wytrzeszczyła oczy.
-No co ty?! Tylko jej suknię. Potem wylałem na nią wodę z kibla-usiadł obok nich.
Mai w ogóle to nie ruszało, ba, przybiła brunetowi piątkę.
-Jak tam, ślicznotko?-dwudziestolatek połaskotał swoją przyjaciółkę, która wybuchnęła śmiechem.
-Prze-prze-przestań-wydusiła-Hihihi, stop!
-Ell i Kelly dzisiaj przychodzą-poinformował resztę Ryland grzebiący w lodówce.
-Co kur... czę?-wrzasnęła Vanessa-Zaprosiłeś ich?
-Raczej nasi kochani rodzice, którzy postanowili mnie wysłać na wczasy odchudzające-wparował do pokoju z górą jedzenia-Będą za godzinę.
-To zarąbiście. Idę do siebie-wywarczała Ryd.
-Weź ją zatrzymaj, bo zrobi coś głupiego-szepnął Rik do Johnsona.
-Ryduś, czekaj-zielonooki złapał ją za nadgarstek i pociągnął na kolana.
-Po co?-burknęła, spoglądając mu prosto w oczy.
Oczywiście ten pacan nie mógł wytrzymać i zamiast odpowiedzieć, pocałował ją.
-To się porobiło-skwitowała Raura.
-No... trochę-powiedziała Rydel, odpychając Robiego i uciekając do siebie.
-Koleś, weź! Nie mogłeś inaczej?-westchnął Rik-Teraz za nią leć. To bardzo uczuciowa istota.
Chłopak po kilku sekundach był już pod pokojem przyjaciółki.
-Ryd... Przepraszam.
-Nie masz za co.
-To czemu uciekłaś?
-Tak jest łatwiej. Wiesz, że go kocham.
-Mogę wejść?-nacisnął na klamkę.
-Czemu nie?
Dziewczyna leżała na łóżku, wgapiając się w sufit. Robertowi było naprawdę jej żal.
-Przeżyjesz to spotkanie?
-Nie mam wyboru-rozłożyła ręce.
Podszedł i mocno ją przytulił. Zrobiłby wszystko, żeby była szczęśliwa. Chwilowo jednak to nieosiągalne. Rozległ się dzwonek do drzwi. Dziewczynę przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Chcąc, nie chcąc musiała zejść do pokoju dziennego w towarzystwie przyjaciela. Kelly siedziała wściekła na dywanie, Ratliff ją obejmował. Riker trzymał Vankę, która chciała rozszarpać Ella, Rocky i Maia ostrzyli nóż do straszenia nowożeńców, a Raura pilnowała dzieci.
-Zagramy w butelkę?-zaproponował niechętnie najstarszy z Lynchów.
-Yhym-odparł pan młody.
Po chwili wszyscy siedzieli w kółku. Nessa była czerwona z wściekłości. Z obu jej stron siedzieli chłopcy, by w razie czego móc ją złapać. Pierwszy kręcił Robert, któremu los sprzyjał - wypadło na Voosen.
-Wyzwanie-wybrała.
-Idź się powieś, co?-uśmiechnął się sztucznie.
-Dobra, wolę pytanie.
-Wasz dzieciak też będzie chory psychicznie?
-Ugh. Nie-burknęła.
-Nie martw się, nam możesz powiedzieć-dodał Rocky.
Kelly wprawiła butelkę w ruch. Przedmiot wskazał... Rydel.
-Wyz... wyzwanie.
-Uderz Rikera.
-Ok-Blondi złapała za poduchę i walnęła brata.
-Ale...
-Nie sprecyzowałaś, debilko-zgasiła ją dwudziestolatka.
Kolejny był Ratliff.
-Pytanie.
-Ty zostajesz w zespole, czy ja?
-Ja-odpowiedział pewnie.
-No dokładnie, Delly. On zostaje w R1-"poparł" go Rockuś.
I wracamy do Robercika.
-Pytanie.
-Kochasz ją?-Ellington wskazał palcem na swoją byłą.
-Tak. A co, zazdrosny?
O ile reszta Lynchów i Mais się tego spodziewali, o tyle Rydel zupełnie nie. Przygryzła dolną wargę. Kompletnie nie wiedziała, co myśleć.
Butelka na powrót wskazała perkusistę.
-Pytanie.
-Czemu jesteś takim tępym ułomem?-zielonooki jak zwykle na spokojnie.
-To bez sensu-burknął Ell.
-No ja wiem. Po kiego grzyba nam taki idiota?
Ryd zerwała się na nogi i ruszyła w kierunku swojego pokoju. Potrzebowała chwili wytchnienia. Nie zamykała drzwi. Może akurat Ross przyprowadzi Allisię.
-Czekaj, siostra!-krzyknął Blondasek, wpychając się na chama do jej czterech ścian-Ally zaczęła za tobą wyć.
-Co mam robić, brat?
-Ale że chodzi o Ella i Roberta?
-Yhym-przytaknęła, stając przed keyboardem.
-Kochasz ich obu?
-Nie wiem... Znaczy... Ella tak, ale Robiego... Nie wiem, serio.
-Nie powiem ci, co czujesz. Ale gdybym był na twoim miejscu albo wybaczyłbym Ratliffowi i o niego zawalczył, albo pogadał z Robem. Nie musisz zaraz za niego wychodzić, ale to świetny facet i w przeciwieństwie do Ellingtona, nie zdradziłby cię. Wiesz, że ma złote serce.
-Niedojrzała miłość mówi: kocham cię, ponieważ cię potrzebuję. Dojrzała: potrzebuję cię, ponieważ cię kocham-westchnęła ciężko, naciskając na klawisze-Potrzebuję go, ale nie wiem, czemu.
-Rzuć monetą. Pomaga-wyciągnął z kieszeni monetę i podał siostrze-A tak w zasadzie... co grasz?
-Believe, Hollywood Undead-odebrała pieniążek.
-Pytanie to: kogo kochasz? Reszka Ell, orzeł Robert.
-Jak to ma pomóc?-wyrzuciła pieniążek w powietrze.

OCZAMI RYDEL
Dalej, orzeł, orz... Kurcze, faktycznie pomaga! Pech chciał, że wypadła reszka, ale dla mnie to już nie miało znaczenia. Złapałam naszyjnik od Ratliffa, wybiegłam z pokoju i ruszyłam w dół po schodach. BUM! Ktoś coś rozbił. Pewnie Nessa. Zajrzałam do salonu. Tak, Nessa.
-Zabiję cię, pieprzona małpo! Nie waż się obrażać Rikera!-wrzeszczała, usiłując podrapać Kelly po twarzy.
Podeszłam do Roberta i mocno go przytuliłam.
-Wybrałam.
Na początku nie zrozumiał. Patrzył na mnie z niemałym zdziwieniem przez dobrą minutę.
-Wybrałam, rozumiesz?
-Aah. Tak. Kogo?
Ell spojrzał na nas jakoś dziwnie. Nie umiałam określić tej emocji.
-Ciebie-uśmiechnęłam się.
-Umm... Rydel... Moja mama trafiła do szpitala i ja... Ja wyjeżdżam-oznajmił.
-Nie ma dla ciebie happy endu, Ryd-wysyczała Voosen.
Dla Rikera to było za wiele. Puścił Vankę, która z pięściami rzuciła się na żonę perkusisty. Maia tymczasem skierowała się do kuchni po nóż. A ja... stałam sobie jak słup soli.
-Za godzinę mam samolot. Przepraszam-mój przyjaciel skierował się do drzwi.
-Rydel...-szepnął Ellington-Ten ślub to ściema. Nie zdradziłem cię. Kelly kazała mi to odegrać. Chciałem twojego szczęścia. Ale skoro go kochasz...
-Niedojrzała miłość mówi: kocham cię, ponieważ cię potrzebuję. Dojrzała: potrzebuję cię, ponieważ cię kocham-powtórzyłam-Niedojrzała...
-Nie ogarniam-podrapał się po głowie.
-Ja też, ale... no... ja... po prostu chciałam, żeby na niego wypadło, bo go potrzebowałam. Rozumiesz, prawda?
-Rozumiem. Czyli...?
-Co z tym ślubem?
-Zaspałem na bierzmowanie, więc nie mogłem go wziąć. Ksiądz chciał mnie roznieść-zaśmiał się-Kelly da ci spokój, obiecała to.
-A kiedy mówiłeś, że mnie nie kochasz?
-Niszczyłem sam siebie i ciebie przy okazji też.
-Kłamałeś?-spytałam z nadzieją.
-Tak, Delly. Kłamałem.
-Czyli mnie kochasz?
-Jak wariat.
-I będziemy razem?-wtuliłam się w niego.
-Zawsze.
-Dumny jestem-skwitował Rossy-Wiedziałem, że go wybierzesz. Głupia moneta prawdziwej miłości nie rozerwie.

----
A miała być z Robertem, ale się rozmyśliłam XD Od teraz obiecana sielanka :D W tym klimacie długo chyba pociągnę, bo go lubię. W nexcie już upragniona Raura. ;D Odkryją talent Ally i dostaną szansę od losu ;) A Rik i Nessia pójdą na pierwszą randkę :P

7 komentarzy:

  1. rozdział boski czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny X1000 jest fantastyczny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny c: Tyle się dzieję za jednym zamachem, tyle już Vann rzeczy zniszczyła (Łącznie z twarzą Kelly XD) że fajna będzie teraz sielanka c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Van nie tylko jej twarz odrapała, ale też ciuchy podarła i Kelly ma siniaka na brzuchu wielkości dużego pluszaka XD Z nią się nie zadziera.

      Usuń
  4. Genialny !!!!! Czekam na next !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Next Next !!!!!! - Ola

    OdpowiedzUsuń