piątek, 20 grudnia 2013

76. I really wanna a cake!

OCZAMI ROSSA
-Głupia kulka kłaków-mruknąłem.
-Przecież sam za nią pobiegłeś-przypomniała Lau.
-To mogła nie uciekać.
-Tak, Rossy. Dziki zwierzak da ci się złapać-odparła sarkastycznie.
-Przecież ty kiedyś złapałaś!
-To był rudy szczeniak!-zaśmiała się.
-Ale cię nie znał!
-Ogarnij się, co?
Westchnąłem ciężko i pomasowałem się ręką po obolałym czole. W tym momencie na plecy wskoczył mi Rocky i wyryłem w trawę razem z nim.
-Ty pasztecie!-krzyknąłem-Sam tłuszcz w tobie.
-No co ty? 100%...
-... głupoty. No przecież! Jak mogłem zapomnieć?!
-Sam jesteś głupi-wywarczał.
-No nie wiem. Ja nie wlatuję w ludzi jak jakiś motyl.
Teatralnie wywalił oczami, wstał i otrzepał sobie dupę. Mama i tata w jego przypadku się nie postarali.
-Tak właśnie jest, jak się robi dzieci na odwal się-pokazałem mu język.
-Spokój, chłopaki!-Lau weszła między nas.
-Masz męża debila-stwierdził mój ukochany braciszek.
-Przynajmniej jestem żonaty. Tylko ciebie Maia nie chce.
-A może ja nie chcę Mai?
-Nie zdziwię się, jak pierwsze słowa Melody będą brzmieć "Ty gnoju"-westchnęła ciężko Mitchell, która akurat wyszła zza zakrętu-Dawaj ją i nie odzywaj się do mnie.
Wybuchnąłem głośnym śmiechem, widząc zmieszaną minę dziewiętnastolatka.
-Żartowałem!-usiłował się wybronić.
-Alex to mów-burknęła, odbierając od niego dziewczynkę.
Nasza Ally spała. Ona non stop śpi i je. A jak tego nie robi, to coś demoluje. W sumie może kilka razy płakała. Aniołek.
-Hum-usłyszałem.
To "słowo" jest jej znakiem rozpoznawczym, serio. Wziąłem malutką na ręce i przytuliłem. Coś tam jeszcze paplała, ale nie zrozumiałem. W sumie to trudno, żebym zrozumiał. Przecież jeszcze nie umie mówić.
-Ziemia do Rossa-brunetka pomachała mi dłonią przed oczami-Hello?!
-Jestem, jestem!

W domu czekała na nas niespodzianka - szarlotka upieczona przez Van. Głupio przyznać, ale sam zżarłem całą, zanim Rik się zorientował.
-To gdzie to ciasto, Nessa?-krzyknął, stając w drzwiach.
Miałem napchane usta i wyglądałem jak chomik. Zmierzył mnie morderczym spojrzeniem, wziął do ręki miotłę, po czym zaczął gonić. Ostatecznie skończyło się na bitwie na patelnie i jego wygranej. W obronie ciasta zrobi absolutnie wszystko.
-Sorki, bro.
-Masz upiec nową! NOW!-rozkazał.
-Nie wpieprzaj tyle bo ci dupę rozerwie-zaśmiałem się.
-Ross, serio, do kuchni!
Uh. W sprawie żarcia to z nim nie ma zmiłuj.

Po kilku godzinach szarlotka była gotowa. Pokroiłem ją, co prawda z trudem, na kawałki i położyłem na stole.
-Gotowe, Rik! Chono tu!-zawołałem go.
Usiadł i ugryzł swoją porcję. Minę miał niespecjalnie zadowoloną.
-Kamienie tam wsadziłeś?-spytał, plując ciastem.
-Nie. A co?
-No to patrz-zaczął walić kawałkiem o stół.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że nawet kilka okruchów nie odpadło. Ups.
-Vanessa, ja chcę ciasto!-jęknął, zupełnie jak małe dziecko.

----
U nas na Wigilii klasowej była taka szarlotka. Kolega rzucił o ścianę, o ziemię i tylko się kawałek odłamał XD

5 komentarzy:

  1. Kto piekł tą szarlotkę, chyba gips z mąką pomylił !?XD
    Rozdział super!
    Czekam na zarąbisty next<3

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne a tak na marginesie to świetna szarlotka XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Szarlotka number one!!!!
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń